https://db2010.pl GAZETA AGLOMERACJI WAŁBRZYSKIEJ

Grudzień? Da się lubić!

W świątecznym wydaniu Tygodnika DB 2010 przypominamy naszym Czytelnikom felieton śp. Stanisława Michalika pt. „Grudzień? Da się lubić!”, który został opublikowany na naszych łamach 8 grudnia 2016 r. (nr 48/320).

Nic nie wskazuje na to, aby grudzień w Polsce można było uznać za piękny miesiąc. To przecież początek zimy, ale nie tej śnieżnej, słonecznej, olśniewającej. To jest czas dominacji nocy nad dniem, pochmurnego nieba, ponurych oraz smutnych drzew i krzewów ogołoconych z różnobarwnej szaty, oczekujących na śnieżystą otulinę jak wiosenny kwiat na krople dżdżu. To jest miesiąc deszczowej chlapy, kolein błota, grud na polach, smętnej szarości, a zarazem niecierpliwego pędzenia do przodu, byle bliżej końca miesiąca, bo przed nami rozpościera swe anielskie skrzydła uśmiechnięty Nowy Rok. A z nowym rokiem – nowe nadzieje.

Ale mimo wszystko czekamy z utęsknieniem na grudzień. Sama myśl, że już się zbliża, już jest grudzień, ostatni miesiąc kalendarzowy, wywołuje żywsze bicie serca. Nie trudno zgadnąć skąd się to bierze. Każdy jest w stanie bezbłędnie wskazać walory grudnia. Przecież to miesiąc najważniejszych świąt w roku: Bożego Narodzenia, wcześniej jeszcze świętego Mikołaja, a na koniec sylwestrowej nocy, która otwiera drogę do nowego, szczęśliwszego roku. Wszyscy w to święcie wierzymy, że nowy rok będzie lepszy od starego, wszyscy tego sobie szczerze, serdecznie życzymy, wszyscy jesteśmy tej nocy aniołami, coś w nas wstępuje niezwykłego, promieniejącego dobrocią, czułością, miłością. Co się z nami dzieje takiego, że jesteśmy inni niż przez wszystkie pozostałe miesiące roku, że jesteśmy lepsi? Co w ogóle z nami się dzieje w grudniu, posępnym, chłodnym, deszczowym miesiącu?

Odpowiedź jest prosta – to nasza, polska, jedyna, najcudowniejsza, nieprzemijająca tradycja świąteczna. Nigdzie na świecie nie ma tak pięknej, wartościowej i bogatej tradycji Świąt Bożego Narodzenia. Mało jest krajów, w których tradycja bożonarodzeniowa miałaby tak mocne korzenie religijne i patriotyczne. Nasze święta budzą zachwyt i uznanie u wszystkich przybyszów z innych stron.

Rzecz dziwna, nie błyszczymy jeszcze tak wyraziście jak w wielu krajach Zachodu refleksami lampionów, girlandami światełek i świecidełek rzucającą się w oczy feerią migających neonów, strojnych choinek, kolorowych Mikołajów, masową produkcją świąteczną, którą wypełnione są po brzegi już od połowy listopada markety. Nasze święta mają fundament duchowy, wiążą się nierozerwalnie z wiarą i ceremonią religijną. Najważniejsze w nich miejsce zajmuje to, co się dzieje w kościele – szopka betlejemska, pasterka, msze święte w pierwszy i drugi dzień świąt, no i wreszcie to, co ma miejsce w domu – wieczerza wigilijna w gronie rodzinnym z opłatkiem w ręce, skibką sianka na nieskazitelnym białym obrusie, barszczykiem i karpiem.

Choinka z lasu strojna w wytwory rękodzieła własnego pomysłu – gwiazdki, aniołki, łańcuchy z bibuły, wycinanki, wydmuszki, cukierki, owoce, no i świeczki woskowe, koniecznie świeczki, nie elektryczne lampki, zwłaszcza migające – to jest nasza swoistość, specyfika naszych świąt. W tej scenerii śpiewamy chętnie kolędy: „Wśród nocnej ciszy”, „Lulajże Jezuniu”, „Przybieżeli do Betlejem pasterze” i cały bogaty repertuar kolęd, których w takiej ilości  i melodyjności nie znają inne narody. A śpiewanie kolęd przeplatamy wydostaniem spod choinki paczek z gwiazdkowymi podarunkami dla wszystkich domowników i naszych wigilijnych gości. Zdarza się czasem, że przy stole zajmie miejsce niespodziewany gość, na którego w każdym domu czeka miejsce i zastawa. Bo tak każe nasza staropolska, chrześcijańska tradycja. Bywa, że do drzwi zapukają wieczorem kolędnicy. Kiedyś chodzili z gwiazdą betlejemską, albo grupa przebierańców z Matką Boską, Świętym Józefem, Dzieciątkiem Jezus, Herodem, Diabłem i Śmiercią. Odgrywali oni po wejściu do domu miniaturowe jasełka ku uciesze i zachwyceniu najmłodszych. Dziś najczęściej zaczyna się i kończy na zaśpiewaniu kolędy i złożeniu życzeń, ale dobre i to, byle tradycji stało się zadość. Naszą piękną tradycją świąteczną są życzenia „wesołych świąt”. Spotykamy się z nimi na każdym kroku, przed i w czasie, a czasem… tuż po świętach. Składamy je sobie w pracy, na ulicy, w domu, wysyłamy pocztą, a obecnie w dobie niebywałego rozwoju techniki za pomocą łączy telekomunikacyjnych. Atmosferę świąteczną wzmacnia telewizja, radio, płyty z nagraniami kolęd i pastorałek.

A po Bożym Narodzeniu zaczyna się gorączkowa krzątanina związana z Sylwestrem. Bo Sylwester i Nowy Rok, to nadzwyczajne ukoronowanie miesiąca grudnia, to zarazem zamknięcie jak złotą klamrą corocznego grudniowego świętowania. I znów mamy przed sobą cały, pełen dobrych nadziei, składający się z 12 miesięcy – nowy rok!

Jak dobrze, że to wszystko jest jeszcze przed nami…

Stanisław Michalik

REKLAMA

REKLAMA

Archiwalne posty