https://db2010.pl GAZETA AGLOMERACJI WAŁBRZYSKIEJ

Gołąbek pokoju odleciał

W czasach tzw. komuny, czyli w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej (PRL), od pierwszych lat szkolnych wbijano nam do głów, że najważniejszym obowiązkiem wszystkich jest walka o trwały pokój na świecie, a symbol „gołąbka pokoju” był przez te lata stale obecnym w życiu publicznym. O konieczności walki o pokój uświadamiały nas bez przerwy, stale napływające informacje o licznych aktach zbrojnej agresji, jakich na suwerenne państwa na całej kuli ziemskiej dokonywały Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. I nagle, można by rzec z dnia na dzień, ten gołąbek pokoju zniknął, a jego miejsce zajęła brutalna propaganda wojny, nieustannie sączona w mediach przez polityków i usłużnych im, nagle jednomyślnych, dziennikarzy z wszystkich opcji politycznych.

Nikt nie ma wątpliwości, że stało się to za przyczyną rosyjskiej agresji na Ukrainę, co nastąpiło 24 lutego 2022 roku i dało asumpt do fałszywej propagandy głoszącej, że ta rosyjska agresja jest pierwszą po 1945 roku wojną, naruszającą zasadę o nienaruszalności granic i panującego europejskiego ładu i porządku, ustanowionego po zakończeniu II wojny światowej. Czyli, krótko mówiąc, mamy uwierzyć, że Kosowo i Serbia leżą gdzieś na jakichś mitycznych antypodach i z Europą nie mają niczego wspólnego. Propaganda ta nieustannie wbija nam do głowy, że putinowska Rosja stanowi niesamowicie realne zagrożenie dla światowego pokoju, a Polska znajduje się na celowniku rosyjskich jądrowych pocisków. I tak jak kiedyś dwubiegunowy politycznie i militarnie świat zaczął się w imię pokoju rozbrajać, tak obecnie słuchać zewsząd głosy, że musimy się nagle zbroić, bo wojna z Rosją stała się nieuchronnością, ponieważ Putin o niczym innym nie marzy, aby wywołać światową, atomową rozpierduchę. Tak nam wmawiają nawet politycy obecnej tzw. lewicy, która niegdyś stała w pierwszym rzędzie walki o pokój, czyli o powszechne rozbrojenie. I teraz – zamiast nawoływać Ukrainę i cały zachodni świat do podjęcia z Rosją rozmów pokojowych – całe swe zaangażowanie, wraz z pozostałą częścią polskiej klasy politycznej, skupia się na straszeniu Rosją i koniecznością gwałtownego zbrojenia się.

Jakoś w Polsce nie przebiła się Informacja, podana przez jednego z najważniejszych polityków (ministrów) z ekipy prezydenta Zełeńskiego, że dwa miesiące po wybuchu wojny na Ukrainie, z inicjatywy prezydenta Turcji Erdogana, miały miejsce w Ankarze ukraińsko-rosyjskie rozmowy pokojowe, w wyniku których Ukraina zadeklarowała ogłoszenie neutralności, odstąpienie od chęci przystąpienia do NATO i przeprowadzenie denazyfikacji. Czyli zgodziła się na wcześniejsze żądania Putina, których odmowa przez Kijów i Waszyngton stała się zarzewiem tej wojny. I kiedy delegacja ukraińska wróciła do Kijowa, aby władze Ukrainy parafowały podpisaną ugodę, w Kijowie nagle pojawił się ówczesny premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson, który dosyć brutalnie skłonił Zełenskiego do ogłoszenia, że każde publiczne mówienie o pokoju z Rosją, jest niczym innym niż zdradą stanu. I tak oto „uratował” wojnę na Ukrainie, przez co europejscy i amerykańscy producenci broni zacierają ręce, bo nic tak jak wojna nie nakręca ich biznesu. Produkcja broni i wszelkiego innego uzbrojenia rośnie na potęgę, a np. w takiej Polsce zrozpaczeni rodzice muszą ogłaszać zbiórki pieniężne na ratowanie swych bardzo ciężko chorych dzieci, ponieważ państwa nie jest na to (finansowo) stać.

Jednocześnie gołym okiem widać, że zdecydowana większość państw członkowskich NATO jakoś się tej Rosji i jej atomowego oręża się nie boi i od lat zalega z wysokością wpłat członkowskich, co bardzo wkurzyło byłego i prawdopodobnie przyszłego prezydenta USA Donalda Trumpa. Jak wiadomo, prowadzi on obecnie kampanię wyborczą, mającą dać mu mandat Partii Republikańskich na kandydata w przyszłorocznych wyborach prezydenckich i na potrzeby tejże kampanii opowiedział, prawdopodobnie zmyśloną, historyjkę o rozmownie z jednym z europejskich prezydentów, który ponoć mu oświadczył, że składki na NATO w wymaganej wysokości nie płaci. Jeżeli nie płacisz to – powiedział mu Trump – jak Rosja na ciebie napadnie, to ja nie będę cię bronił, co wydaje mi się racjonalną reakcją na takie zaniechania sojuszników. A oni nie płącą, ponieważ – odwrotnie niż w Polsce – wiedzą, że art. 5 natowskiego paktu obowiązuje nadal i póki NATO istnieje, będzie obowiązywał, ponieważ jest on crème de la crème jego istnienia. No i wybuchła histeryczna wrzawa głosząca, że Tramp powiedział, iż będzie namawiał Rosję, aby na tych, co nie płacą składek, napadła. I brednie te jego przeciwnicy w USA głoszą bardzo poważnie, a robią to w jednym celu: aby uniemożliwić mu ponowne wygranie prezydenckich wyborów. W ten propagandowy chór z wielką ochotą włączyły się polskie „elyty” polityczne, którym się wydaje, że Joe Biden, nieudolny jak żaden amerykański prezydent, doprowadzi do pokonania Rosji poprzez polityczne i gospodarcze sankcje oraz pakowanie w Ukrainę coraz większych pieniędzy. A tu taka siupryza, że amerykańska Izba Reprezentantów (gdzie większość mają zwolennicy Trumpa, czyli republikanie) mówi basta i na dalsze utrzymywanie ukraińskiej gospodarki się nie godzi. Tym bardziej, że sama Ameryka ma bardzo poważny problem z utrzymaniem stałości swej granicy z Meksykiem, przez którą do USA wlewa się rzeka uchodźców z Ameryki Południowej. O wiele większa niż ta w Europie, płynąca z Afryki i Azji. Problem jest tak nabrzmiały, że istnieje realna groźba ogłoszenia przez Teksas secesji. O tym się w Polsce nie mówi, chociaż kilka dni temu sam usłyszałem o tym w programie informacyjnym Fakty TVN24, ale jakoś nigdy już więcej niepowtórzone. A w USA to gorący temat, o czym wiem, oglądając nadsyłane mi przez znajomych z Kanady i USA nagraniach z różnych amerykańskich stacji telewizyjnych i portali społecznościowych. Wobec czego mam podstawy sądzić, że jest to dla USA problem bardziej poważny, niż rzekoma rosyjska groźba wojny nuklearnej, którą tak bardzo podniecają się polscy politycy i dziennikarze. C.d.n.

Janusz Bartkiewicz

***

Redakcja nie odpowiada za przedstawione dane, opinie i stwierdzenia, które stanowią wyraz osobistej wiedzy i poglądów autora. Treści zawarte w felietonie nie odzwierciedlają poglądów i opinii redakcji.

REKLAMA

REKLAMA

Archiwalne posty