https://db2010.pl Tygodnik DB2010 GAZETA AGLOMERACJI WAŁBRZYSKIEJ

Na bezrybiu i rak rybą

Żyjemy w państwie, które niby jest demokratyczne, bo działają jeszcze niedobitki demokratycznych instytucji, zapisanych w Konstytucji RP i ustawach uchwalonych przez Sejm z okresu przedpisowskiego, ale zdecydowana ich liczba ma – niestety – charakter fasadowy, przez co są tylko zwykłymi atrapami, stanowiącymi jedynie przykrywkę dla dziejącego się w państwie bezeceństwa. Żyjemy w kraju, w którym atrapą jest również prawo, codziennie cynicznie i bezczelnie łamane przez rządzących w każdym prawie wymiarze jego obowiązywania. Żyjemy w państwie, w którym przestają też obowiązywać zasady przyzwoitości i poprawności politycznej, przez co zaczynamy różnego rodzaju nieetyczne zachowania większych lub mniejszych przedstawicieli władzy akceptować, uznając je za coś normalnego, ponieważ przez ostatnie sześć lat po prostu do tego przywykliśmy. Do niczego dobrego to nie doprowadzi, chyba że ktoś lub coś nami wstrząśnie, byśmy się wreszcie z tego mrocznego snu obudzili.

Pisząc o wspomnianych wyżej atrapach ważnych instytucji państwowych, mam między innymi na myśli tak zwany Trybunał Konstytucyjny i Sąd Najwyższy. Ten pierwszy, dzięki „kulinarnemu odkryciu prezesa” zabiera głos w sprawach, do których – zgodnie z polskim ustawodawstwem – nie ma prawnego upoważnienia, doprowadzając do takiego kuriozum, że niektóre artykuły polskiej Konstytucji stały się – według tej fasady konstytucyjności – niezgodne z polską… Konstytucją. Natomiast ten drugi, za sprawą dziecięco rozchichotanej Małgorzaty Manowskiej, wysyła do tego pierwszego zapytanie prawne, w efekcie czego takie tuzy prawa jak Stanisław Piotrowicz, były prokurator stanu wojennego, pod wodzą Krystyny Pawłowicz, byłej posłanki PiS, dla której flaga UE to zwykła brudna szmata, mają uznać za niekonstytucyjne część przepisów dotyczących ustawy o dostępie do informacji publicznej. Te wyżej wskazane postaci mają wykonać polityczne polecenie wiadomego prezesa, któremu wolne media stoją ością w gardle oraz boleśnie atakują uszy i oczy. Czyni więc wszystko, aby łamiąc wszelkie prawo i wspomniane wyżej zasady, najskuteczniej uniemożliwić mediom realizację ich praw i obowiązków, wynikających z art. 14 Konstytucji RP, między innymi właśnie przez skuteczne uniemożliwienie im dostępu do informacji publicznej.

Ale tego jeszcze prezesowi za mało, więc w ostatnich dniach polecił przegłosować w Sejmie ustawę, która z obiegu medialnego wyłączy amerykańską stację telewizyjną koncernu Discovery, czyli TVN, która prezesowi stoi w gardle już nie tylko pojedynczą ością, ale całym rybim kośćcem, przez co zarówno on, jak i cała jego formacja, zaczynają się dusić, jakby ich znienacka jakiś koronawirs dopadł. Polecenie prezesa rzecz święta, więc – nie oglądając się na obowiązujący w Sejmie regulamin i od lat przestrzegane sejmowe zwyczaje oraz zasady – w tempie iście stachanowskim i z bolszewicką zaciekłością, hunwejbini prezesa ustawę przez Sejm przeprowadzili i skierowali do jego nominanta na prezydenckim stolcu, aby – nie leniąc się – ją podpisał. I jestem przekonany, że podpisze, ewentualnie wyśle do wspomnianej wyżej atrapy nr 1, aby ta wyręczyła go w uznaniu, iż jest zgodna z Konstytucją RP, która – wedle tej atrapy – z konstytucją tą jest niezgodna. I jeżeli tak się stanie, to grozi nam to, że już niedługo stacja ta (i wszystkie związane z nią kanały) zamilknie, a wiedzę o tym, co się w kraju i jego obywatelami dzieje, będziemy czerpali jedynie z narodowej telewizji i prasy, kierowanymi przez takich specjalistów od mediów jak panowie Kurski i Obajtek.

Nie jestem specjalnym zwolennikiem wspomnianej stacji TVN, ale jako jeszcze ciągle wolny obywatel jeszcze prawie wolnego kraju nie życzę sobie, by ktokolwiek, nawet taki ktoś jak prezes wszystkich prezesów, decydował za mnie o tym, co mam oglądać, słuchać i czytać. Zwłaszcza, że bardzo wziąłem sobie do serca jego słowa, które tak płomiennie wypowiadał w 2012 roku, kiedy stawał o obronie wolności mediów, pokrzykując z trybuny o tym, że w demokracji niezbędna jest silna kontrola władzy, a kontrolę taką mogą i powinny zapewniać wolne od jakichkolwiek nacisków silne media. Tylko że wtedy chodziło mu o toruńską telewizję, więc się teraz zastanawiam, czy przypadkiem zbyt się tymi płomiennymi tyradami nie narajałem, bo jak pamiętam, to według prezesa nic co białe białym nie jest, a i czarne z czarnym nie ma wiele wspólnego. Osobiście uważam, że stacja TVN, ze wszystkimi swoimi informacyjnymi kanałami (zwłaszcza TVN24), z wolnością słowa ma również często spore kłopoty. Oczywiście nie takie, jak telewizja narodowa, czy ta toruńska, ale ma. Otóż, jako część wielkiego globalnego koncernu, ma ona jedno podstawowe zadanie, jeden cel, a jest nim pomnażanie zysków, tak samo jak czynią to wszystkie instytucje (przedsiębiorstwa) powołane do zarabiania pieniędzy. Bo to pieniądz rządzi współczesnym światem, a nie jakieś wolne media, które niby stoją na straży praw człowieka, czy innych istniejących na tym świecie form życia biologicznego. Jest to wielkie oszustwo, którym TVN bombarduje mnie każdego dnia, bo doskonale wiem, że cały istniejący świat medialny opiera się nie na sprzedaży informacji lecz reklam, bo informacja stała się  tylko niezbędnym produktem ubocznym. Produkt ten, aby przyciągał widzów, słuchaczy lub czytelników, musi budzić w nich zainteresowanie, co najskuteczniej czynią tak zwane bulwersy, czyli informacje mogące w większym lub mniejsze stopniu odbiorców informacji szokować. I dlatego stacja taka jak TVN ujawnia różne takie informacje, nie dlatego, że nadzwyczaj kocha prawdę, ale dlatego, że pokazywanie przeróżnych niegodziwości wzmacnia i podnosi oglądalność, przez co reklamodawcom przysparza coraz większe dochody. Z tego też powodu nadawany program jest tak nachalnie przerywany reklamami, co jest możliwe dlatego, że TVN stosuje różne tricki, mające ominąć obowiązujące w Polsce przepisy dotyczące reklam i dlatego są one przerywane informacjami o pogodzie, a następnie informacjami o tym, kto nadawaną audycję sponsoruje i znów kolejny blok reklamowy. I tak na okrągło, przez cały dzień, aż do obrzydzenia. Ok, jest to stacja komercyjna i muszę się z tym pogodzić. Na świecie, w tym i w Polsce, dzieje się codziennie niesamowicie wiele ciekawych rzeczy, a w TVN każdego dnia od rana do rana wałkowanych jest tylko kilka tematów, tak jakby nic innego, a godnego uwagi telewidza, się nie wydarzyło. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest prosta, bo takie ciągłe powtórki generują mniejsze koszty, a więc tym samym większy zysk koncernu będącego właścicielem TVN.

Jednakowoż, nie zważając na wszystko to, co tu wywodzę, stoję murem za TVN, ponieważ jednak tylko dzięki niej mogę dowiedzieć się o tym wszystkim, co przez narodowe media wszelkiego autoramentu jest skrzętnie ukrywane, albo prymitywnie – ale skutecznie – zmanipulowane. I chociaż stacja ta czyni to z uwagi na konieczność realizacji postawionego przed nią merkantylnego celu, to świadom tego, wraz wieloma innymi wołam: ręce precz od TVN! Wszak na bezrybiu i rak jest rybą. Na koniec pragnę podzielić się jedna jeszcze uwagą: wolne media to jednak nie to samo, co media obiektywne, a w TVN obiektywizmu zwyczajnie brakuje, bo ma ona wyraźnie amerykańską twarz i reprezentuje przede wszystkim nie polskie lecz amerykańskie interesy. Nie tylko ekonomiczne, ale też i polityczne, co każdego dnia widać, słychać i czuć.

Janusz Bartkiewicz

http://janusz-bartkiewicz.eu

***

Redakcja nie odpowiada za przedstawione dane, opinie i stwierdzenia, które stanowią wyraz osobistej wiedzy i poglądów autora. Treści zawarte w felietonie nie odzwierciedlają poglądów i opinii redakcji.

REKLAMA

REKLAMA

Archiwalne posty