https://db2010.pl Tygodnik DB2010 GAZETA AGLOMERACJI WAŁBRZYSKIEJ

Musimy zdążyć z pomocą dla Nadii

Musimy zdążyć z pomocą

380 tysięcy złotych w osiem dni – tak wspaniale zareagowali nie tylko mieszkańcy gmin Aglomeracji Wałbrzyskiej na apel o pomoc w zbiórce pieniędzy na lek, który może uratować życie Nadii Makarczuk z Wałbrzycha. Ale do zakupu lekarstwa, które jest niezbędne dla uratowania 7-letniej dziewczynki, potrzeba 1 miliona złotych!

Przypomnijmy: w marcu 2020 r. u Nadii Makarczuk wykryto ostrą białaczkę limfoblastyczną typu B – bardzo agresywną i rzadką. Dotychczasowe ostre leczenie nie zadziałało. Choroba postępuje, a Nadii zostało mało czasu… Obecnie jedyną nadzieją na pokonanie nowotworu jest nowoczesna terapia CAR-T Cell, która ma nauczyć organizm walczyć z rakiem. Niestety cena terapii jest porażająca – jej koszt to wynosi około 1,4 mln zł!

Nie było takiego przypadku

Po zdiagnozowaniu choroby, konieczne było wdrożenie radyklanych kroków i intensywnego leczenia. Nadię czekała kolejna podróż karetką – tym razem do wrocławskiego Przylądka Nadziei. Tam dziewczynka rozpoczęła pierwszy z etapów w swojej drodze do zdrowia – leczenie sterydami. U swego boku miała całą rodzinę. Mama, tata, a nawet brat zmieniali się w opiece nad naszą bohaterką. Choć Łukasz jest o trzynaście lat starszy od siostry, jest z nią niesamowicie zżyty. Spędzał z nią w szpitalu całe tygodnie, opiekował się nią, bawił się z nią i dbał o to, by kolejne etapy leczenia były dla niej jak najmniej uciążliwe. Do pomocy wkroczyła nawet dziewczyna Łukasza, Julia.

– To niesamowita dziewczyna – mówi ze wzruszeniem pani Kasia, mama Nadii i Łukasza. – Niejednokrotnie przynosiła nam ciepły rosół, który sama ugotowała. Choć nie mogła odwiedzać Nadii, stawała pod jej oknem i machała do niej. Córka traktuje ją jak swoją przyjaciółkę. Nawet obdarowała ją bransoletką przyjaźni.

Choć dziewczynka miała u boku najbliższych, bardzo źle znosiła leczenie. Rodziny wciąż jednak nie opuszczała nadzieja.

– Organizm córki zareagował na sterydy, ale w niewystarczającym stopniu – wspomina pani Kasia. – W trzydziestej trzeciej dobie nie było remisji. Szpik Nadii wciąż w osiemnastu procentach był zainfekowany. Wkrótce nadszedł kolejny cios.

Zły gen

W wyniku kolejnych badań okazało się, że w organizmie dziewczynki tkwi bardzo rzadki gen, który uniemożliwia osiągnięcie remisji. Po wielu konsultacjach postanowiono zastosować u niej drogi lek – Blincyto. Ostre leczenie miało przynieść pożądane efekty. Nadię czekały trzy dwudziestoośmiodniowe cykle terapii, którą całkiem nieźle znosiła. Niestety leczenie zakłócił kolejny wróg, gronkowiec. Konieczne było wdrożenie antybiotykoterapii. Siedmiolatce udało się jednak dobrnąć do końca pierwszego cyklu terapii, a jej wyniki unormowały się.

Szóstego dnia od zakończenia pierwszego cyklu leczenia Blincyto, choroba znów dała o sobie znać. Nie udało się osiągnąć remisji, a z planowanego przeszczepu trzeba było zrezygnować. Gen nie daje za wygraną, a tradycyjne leki nie dają sobie z nim już rady. Choroba postępuje, a Nadii nie zostało już wiele czasu. Jedyną szansą na ostateczne rozprawienie się wrogiem jest nowoczesna terapie CAR-T.

To supernowoczesna terapia bioinżynieryjna, dostępna w Polsce dopiero od ubiegłego roku. Polega na pobraniu pacjentowi komórek, a następnie przeprogramowaniu ich w laboratorium. Tak, żeby nauczyły się atakować i zwalczać komórki nowotworowe, a dodatkowo “nauczyły” tego cały układ odpornościowy. Taka terapia brzmi jak wymyślona na potrzeby filmu science fiction, ale faktycznie pomogła już wielu pacjentom zmagających się z oporną białaczką. Niestety jej koszt jest astronomiczny. Komórki dziewczynki trzeba wysłać aż do Stanów Zjednoczonych, które jako jedyne mają laboratorium z patentem i technologią potrzebną do ich przeprogramowania. Koszt to prawie 1,4 miliona złotych. Pieniądze trzeba zapłacić z góry, a kwota przerasta możliwości rodziny Nadii.

– Dlatego Fundacja “Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową” organizuje pomoc dla dziewczynki. Żeby zdobyć pieniądze na uratowanie jej, razem z naszymi przyjaciółmi z Siepomaga, prowadzimy zbiórkę pieniędzy. Prosimy o każde wsparcie. Każda złotówka to krok w stronę uratowania Nadii. Prosimy, uratujmy razem małą wojowniczkę! Wspólnie możemy dać jej i rodzicom szansę, żeby w końcu pokonała chorobę. Żeby mogła wrócić do rodziny, przyjaciół, swojego kota i zabawy. Żeby mogła żyć – mówi Klaudia Smolarska-Kulej z Fundacji „Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową”.

Wszyscy pomagają

Informacja o zbiórce pieniędzy na leczenie Nadii, prowadzonej na stronie https://www.siepomaga.pl/nadia-makarczuk/ wywołała ogromne poruszenie i w ciągu zaledwie 8 dni udało się zebrać blisko 380 tysięcy złotych! Konto zbiórki zasiliło około 9 tysięcy wpłat. Między innymi 1000 zł przekazali na ten cel koszykarze pierwszoligowego Górnika – klubowi koledzy brata Nadii, którzy podczas wyjazdu zwycięski na mecz do Łańcuta zrezygnowali z gotowych posiłków i odżywiali się kanapkami. Ale wpłaty – od 10 zł w górę – płyną z całej Polski i spoza granic kraju. Poza tym w różnych miejscach Aglomeracji Wałbrzyskiej pojawiły się specjalnie oznakowane puszki, do których można wrzucać datki na leczenie dziewczynki. A Piekarnia Frąckowiak przygotowała specjalne bułeczki „kotki Nadii”, z których całkowity dochód przeznaczony jest na ten szczytny cel.

(RED)

Nadia Makarczuk z bratem Łukaszem w klinice Przylądek Nadziei we Wrocławiu (fot. Fundacja „Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową”).

REKLAMA

REKLAMA

Archiwalne posty