Rozmowa z Romanem Ludwiczukiem, senatorem VI i VII kadencji.
Jak przyjął pan decyzję Sejmu o podniesieniu płac najwyższym urzędnikom w państwie oraz parlamentarzystom?
Roman Ludwiczuk: – Trudne pytanie na początek rozmowy. Postawił mnie pan w kłopotliwej sytuacji…
Dlaczego?
– Nie wiem, czy mam odpowiedzieć w kontekście bytowym, czy politycznym.
Najlepiej szczerze.
– Jeśli chodzi o wynagrodzenie premiera, ministrów i ich zastępców, to temat podwyżek wynagrodzeń można by załatwić od ręki, redukując liczbę stanowisk w rządzie o minimum 1/3, co odbyłoby się bez szkody dla funkcjonowania resortów. Podchodząc do tematu bez emocji, trzeba sobie szczerze powiedzieć, że wynagrodzenie np. premiera jest na poziomie… prezesa miejskiej spółki w Wałbrzychu, a gdzie mu do zarobków prezesa spółki skarbu państwa? W przypadku prezydenta nie widzę uzasadnienia dla podwyżki płacy, tym bardziej, że wszelkie koszty funkcjonowania głowy państwa ponosi budżet państwa, włącznie z wakacjami. Natomiast żona prezydenta, choć również partycypuje w budżecie prezydenta, powinna otrzymywać wynagrodzenie w wysokości dwukrotności zarobków z miejsca pracy, które opuściła dla pełnienia obowiązków pierwszej damy. A jeśli nie pracowała, to co najwyżej powinna otrzymywać minimalne wynagrodzenie.
Pominął pan parlamentarzystów…
– Decydując się na kandydowanie w wyborach do parlamentu i zakładając, że zostanie się wybranym, każda osoba decyduje się na określone warunki pracy. Moim zdaniem wynagrodzenie parlamentarzystów nie jest niskie, bo całość składa się z kilku elementów: „pensji”, diety oraz dodatkowych przychodów za funkcje w komisjach i podkomisjach. Do dyspozycji parlamentarzystów są także pieniądze na utrzymanie biura poselskiego lub senatorskiego, bezpłatne przejazdy i przeloty w kraju oraz pula kilkunastu tysięcy złotych rocznie na noclegi poza Warszawą i miejscem zamieszkania.
Jak pan przyjął informację o tym, że za podwyżkami stała – razem z PiS – Koalicja Obywatelska i Lewica?
– Po pierwsze: mnie nie interesuje Lewica i Koalicja Obywatelska, a Platforma Obywatelska. I im szybciej PO znów stanie się Platformą Obywatelską, tym lepiej. Po drugie: w dniu głosowania byłem u kolegi – starego platformersa – i obaj ze Sławkiem (Mazurkiem – dop. red.) byliśmy zbulwersowani postawą klubu i wszystkich, którzy głosowali za tymi podwyżkami. Takiej kompromitacji nie spodziewaliśmy się. Jestem bardzo rozczarowany postawą przewodniczącego Borysa Budki i widać, że musi popracować jeszcze nad swoją edukacją polityczną. Moim zdaniem, natychmiast powinna zostać rozdzielona funkcja przewodniczącego partii i przewodniczącego klubu parlamentarnego. W nowym prezydium klubu nie widzę ani obecnych, ani poprzednich członków tego gremium, bo to oni odpowiadają za to, jakie są podejmowane decyzje w Sejmie i Senacie. A my – członkowie Platformy Obywatelskiej w miastach, miasteczkach i wioskach – za te decyzje zbieramy cięgi.
Skoro wspomniał Pan o lokalnej polityce, to muszę zapytać o pana deklarację startu w wyborach burmistrza Boguszowa – Gorc. Skąd taki pomysł?
– Bo chcę lepiej żyć…
W jakim sensie?
– Zna mnie Pan od wielu lat i doskonale Pan wie, że nie chodzi mi o pieniądze. Lepiej żyć, czyli funkcjonować w środowisku, które wykorzystuje swój potencjał z korzyścią dla wszystkich, a nie tylko dla określonej grupy. Jestem przedsiębiorcą, byłem zastępcą prezydenta Wałbrzycha i jestem dumny, że moje pomysły – choć, niestety, nie wszystkie – służą dziś mieszkańcom, jak np. Aqua Zdrój. Przez dwie kadencje byłem senatorem, przez kilka lat byłem także prezesem Polskiego Związku Koszykówki i zorganizowałem w 2009 roku największą imprezę mistrzowską w grach zespołowych w naszym kraju. Jestem także zaangażowany w sprawy społeczne, nie tylko jako założyciel Fundacji Zielone Wzgórze, która do dziś wspiera m.in. młodzież i osoby niepełnosprawne. Mam więc wiedzę i doświadczenie, które chcę wykorzystać w działalności dla tego miasta, które potrzebuje wielu pozytywnych zmian. Chcę, by wszyscy mieszkańcy Boguszowa, Gorc, Kuźnic i Starego Lesieńca żyli lepiej i byli dumni ze swojego miasta.
Jakie są pana atuty?
– Poza doświadczeniem jest również inne spojrzenie na miasto, trochę z dystansu, a także umiejętność rozmawiania z ludźmi i angażowania ich, bez względu na ich przekonania. Mam wiele pomysłów na pobudzenie rozwoju miasta i młodzieży, przy udziale której możemy przenosić góry. Rozwój i wsparcie lokalnej przedsiębiorczości, turystyki i rekreacji, infrastruktury mieszkaniowej i komunalnej. Jednym z priorytetów jest budowa obwodnicy, która wyprowadzi ruch kołowy z centrum Boguszowa i Gorc. Dziś jeszcze za wcześnie na szczegóły, tym bardziej, że – patrząc na to co robi komisarz i wojewoda – nie wiemy kiedy odbędą się wybory. Póki co, wszystkie terminy ustawowe zostały przekroczone.
Trzeba wziąć pod uwagę, że nie został jeszcze rozpatrzony protest związany z czerwcowym referendum o odwołanie burmistrza Boguszowa – Gorc…
– Skoro ta procedura nie została jeszcze zakończona, to na jakiej podstawie został powołany komisarz? Mam wrażenie, że w przypadku tego protestu też został przekroczony ustawowy termin, a w środkach masowego przekazu pojawiła się informacja, że w sądzie rozpatrującym protest zaginęły dotyczące go dokumenty… Choć trudno w to wszystko uwierzyć. Fama niesie, że data wyborów zostanie wyznaczona albo na listopad tego roku, albo na styczeń 2021 roku. Zobaczymy, czy fama miała rację (śmiech).
Rozmawiał Robert Radczak