https://db2010.pl Tygodnik DB2010 GAZETA AGLOMERACJI WAŁBRZYSKIEJ

Nocniki, których oglądać nie muszę

Zawsze, bo od swych młodzieńczych lat, kiedy zacząłem rozumieć to, co się wokół mnie dzieje, wiedziałem co to znaczy być przyzwoitym, albowiem moja mama wielokrotnie powtarzała mi, abym co jak co, ale zawsze starał się być przyzwoitym. Oczywiście wytłumaczyła mi, co to znaczy być przyzwoitym, a ja nie miałem problemu, aby zrozumieć, co to oznacza. I kiedy po latach usłyszałem powiedzenie nieodżałowanego Władysława Bartoszewskiego, że „kiedy nie wiesz jak się zachować, zachowuj się po prostu przyzwoicie”, wiedziałem dobrze, co ten wielce doświadczony życiowo człowiek miał ma myśli. Niestety nadeszły takie czasy, że znaczenie tego słowa traci swój pierwotny sens i aby się w pieniącym wokół mnie chaosie nie pogubić, zajrzałem do mojego starego słownika (pamiętającego czasy PRL), aby sobie przypomnieć, że przyzwoitość, to nic innego jak przestrzeganie dobrych obyczajów i norm etycznych, czyli – mówiąc inaczej – moralność, skromność, uczciwość i obyczajność. Niestety, nie uspokoiło mnie to absolutnie, bo kiedy tylko włączam telewizor i przysłuchuję się wieściom płynącym z naszego polskiego światka politycznego, za każdym razem nachodzi mnie refleksja, że obecne czasy z tak rozumianą przyzwoitością mają coraz mniej wspólnego.

Słyszę oto, że druga osoba w państwie zabawiała się gdzieś na południowym wschodzie Polski z nieletnią, czy nawet ukraińską prostytutką, co ponoć nagrane zostało przez prowadzących tam burdele przedstawicieli rosyjskojęzycznej mafii (współpracującej podobno z funkcjonariuszami Centralnego Biura Śledczego Policji) i człowiek ten w spokoju dalej pełnił tak zaszczytną funkcje państwową, albowiem w całkowite zapomnienie odeszła stara maksyma, że nawet „żona cezara musi być wolna od jakiegokolwiek cienia podejrzeń”. Wprawdzie, kiedy się okazało, że z rządowych samolotów uczynił prywatną podniebną taksówkę dla siebie, swojej rodziny i znajomych, stanowisko stracił, ale nie dlatego, że zachował się nieprzyzwoicie, tylko dlatego, jak ogłosił prezes Jarosław, że vox populi vox dei, czyli głos ludu (jest) głosem Boga. Przyznam, że po ogłoszeniu wyników niedawnych wyborów parlamentarnych trochę zgłupiałem, kiedy usłyszałem, że głosami ludu tenże człowiek ponownie do polskiego Sejmu został wybrany… I nie wiem, czy pomylił się prezes Jarosław, czy sam Bóg, który swą wolę ogłasza decyzjami ludu. Zwłaszcza tego pracującego ze wsi i miasteczek.

Łapię się za głowę z przerażenia, kiedy słyszę, że kryształowo przyzwoity człowiek, tak przyzwoity, iż nie było potrzeby zaczekania na efekty sprawdzenia go przez służby specjalne, wybrany na najważniejszego kontrolera wszystkiego co w kraju można skontrolować, okazał się zwykłym kolesiem panów z grupy towarzyskiej, zwyczajowo zwanej mafią. Mało tego, kierując organem walczącym z tzw. mafią vatowską nie widział (?), że jej odłam ulokował się kierowanym przez niego ministerstwie, a na jego czele (nie ministerstwa, tylko tej grupy towarzyskiej) stoi jego prawa ręka. Mało tego, ten tak szlachetny obywatel i patriota, swą kryształową uczciwość popodkreślał, oszukując fiskusa, czyli samego siebie, a wszystko po to, aby płacić jak najmniejsze podatki.

Mając takie przykłady uczciwości (więcej nie będę wymieniał, bo stron w tygodniku by zbrakło), nawet się nie zdziwiłem, że oto z list partyjnych prezesa Jarosława na poselską posadę wystartowała pani, która w poprzedniej kadencji Sejmu nie miała żadnych oporów, aby głosować na tak zwane dwie ręce, czyli dopuścić się ordynarnego oszustwa parlamentarnego, a jednocześnie dopuścić się przestępstwa przekroczenia uprawnień służbowych, o co nawet prokurator okręgowy z Warszawy miał pretensję, stawiając jej stosowny zarzut. I kiedy już myślałem, że nic mnie w tej materii już nie zaskoczy, nagle okazało się, że mojej wyobraźni wielce jeszcze brakuje, bo oto dowiaduję się, że prezes Jarosław postanowił, aby do organu nadal uporczywie zwanego Trybunałem Konstytucyjnym desygnować panią, która podczas obrad sejmowej komisji sprawiedliwości głosowała za przepisem, chociaż miała, jako doktor nauk prawnych, pełną świadomość, że przepis ten jest absolutnie niekonstytucyjny. Przypomnę jej ówczesną argumentację: „Z powodu umowy politycznej będę głosowała tak jak mój klub, natomiast podzielam w pełni pogląd pana ministra Warchoła i uważam, że zapis jest wprost jaskrawie sprzeczny z konstytucją w swoim brzmieniu”. Nie wysilając się na własny, posłużę się komentarzem jednej wielce przeze mnie szanowanej dziennikarki, że jaki trybunał, taka kandydatka… Smutne to niesamowicie, ale jakże prawdziwe.

Takim sam brak wyobraźni nie pozwolił mi nawet na cień przypuszczenia, że do tego samego szczątkowego organu (według zasady, że organ mało użytkowany ulega zanikowi) prezes Jarosław raczy desygnować tak zwanego „prokuratora stanu wojennego”, którego cyniczne szczerzenie (chyba jednak sztucznego) uzębienia, powoduje niekontrolowane przeze mnie odruchy zaciskania pięści. Nie to, że mam cokolwiek przeciw „prokuratorom stanu wojennego”, bo znam wielu takich bardzo przyzwoitych i zawodowo rzetelnych prokuratorów i sam byłem takim samym funkcjonariuszem publicznym tamtych czasów. Chodzi mi o to, iż zwykłą przyzwoitość – taką jaką wpoiła mi moja mama, starsza od Jadwigi Kaczyńskiej tylko o dwa lata – nie pozwala desygnować na to stanowisko człowieka z taką przeszłością, po tym jak brutalnie pozbawiło się rent i emerytur ludzi, którzy w swych życiorysach zawodowych mieli chociażby tylko kilka dni służby organach bezpieczeństwa PRL, a po transformacji ustrojowej dalej wiernie i ofiarnie przez lata służyli państwu i społeczeństwu. To już nie tylko brak przyzwoitości, lecz zwykłe – nie tylko polityczne – draństwo i kpina z polskiej i światowej opinii publicznej. Rzecz w tym, że – jak mawiała moja mama – człowiek nieprzyzwoity, opinię publiczną ma w pewnym szczególnym miejscu, będącym antypodami głowy. Przypomniała mi się trawestacja znanego popularnego powiedzenia, często używana (w czasach moich prawniczych studiów) przez dziekana Wydziału Prawa Uniwersytetu Wrocławskiego doc.dr Andrzeja Kordika, który lubił mawiać: pokaż mi swój nocnik, a powiem ci kim jesteś. Zdaje mi się, że obraz nocnika, zarówno prezesa jak i jego kolejnych już nominatów, mam w głowie i absolutnie nie muszą mi go pokazywać.

Janusz Bartkiewicz

http://janusz-bartkiewicz.eu

***

Redakcja nie odpowiada za przedstawione dane, opinie i stwierdzenia, które stanowią wyraz osobistej wiedzy i poglądów autora. Treści zawarte w felietonie nie odzwierciedlają poglądów i opinii redakcji.

REKLAMA

REKLAMA

Archiwalne posty