https://db2010.pl Tygodnik DB2010 GAZETA AGLOMERACJI WAŁBRZYSKIEJ

Wyrok

Przejrzałem wałbrzyskie portale internetowe i z pewnym zdziwieniem stwierdziłem, że bez żadnego echa przeszła w Wałbrzychu informacja o uchyleniu 17 września przez Sąd Najwyższy wyroku Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, który utrzymał uniewinniający wyrok Sądu Okręgowego w Świdnicy, dotyczący dwóch wałbrzyskich policjantów, oskarżonych o śmiertelne pobicie 35-letniego wówczas Piotra Grucy.

O sprawie tej pisałem w Tygodniku DB 2010 już wielokrotnie, więc tylko pokrótce przypomnę historię tego tragicznego i nader smutnego wydarzenia. Otóż w październiku 2016 r. świdnicki sąd okręgowy, jako sąd I instancji uniewinnił Grzegorza K. i Pawła H. oskarżonych o śmiertelne pobicie na terenie Komisariatu V Policji w Wałbrzychu Piotra Grucy (latem 2013 r.), zatrzymanego po tym, kiedy się okazało, że nie ma przy sobie dowodu tożsamości. Od wyroku odwołała się prokuratura i Sąd Apelacyjny we Wrocławiu w lutym 2017 r. uchylił go, a w uzasadnieniu podkreślił, że aby funkcjonariuszy tych można było uznać za niewinnych, obrona musi wykazać, że do pobicia doszło już po tym, jak Piotr Gruca opuścił teren komisariatu. Przypomnę, że kilka minut po opuszczeniu tego przybytku zadzwonił do dwóch swoich kolegów, którym powiedział, że został tam pobity przez policjantów (użył liczby mnogiej), że był kopany po żebrach, które go teraz bardzo bolą i ma trudności z oddychaniem. Inni świadkowie zeznali, że wychodząc z komisariatu płakał, a sekcja zwłok wykazała, że miał pękniętą śledzionę i połamane żebra. W jakiś czas po opuszczeniu komisariatu jego zwłoki zostały znalezione na jednym z podwórek w dzielnicy Biały Kamień w Wałbrzychu. W październiku 2017 r., po ponownym procesie, świdnicki sąd skazał Pawła H. na pięć lat więzienia, zaś Grzegorza K. uniewinnił. Wrocławski sąd apelacyjny w marcu 2018 r. utrzymał uniewinnienie K. oraz zmienił wyrok wobec H., którego także uniewinnił. Sąd ten – co wydawało mi się rzeczą niepojętą – przyznał, że Piotr Gruca został pobity na terenie komisariatu, a odniesione obrażenia spowodowały jego śmierć, ale nie był w stanie ustalić, który z dwojga oskarżonych faktycznie pobił tego nieszczęśnika. Wyroku tego nie mogła również uznać prokuratura okręgowa i zaskarżyła go w całości. Niestety, na wskutek obowiązujących przepisów, uniewinnieni policjanci zostali przywróceni do służby i otrzymali sowite gratyfikacje finansowe. Krótko po tym Grzegorz K. skorzystał z przysługującego mu uprawnienia i odszedł bezpiecznie dla siebie na emeryturę, a Paweł H. wrócił do macierzystej jednostki, aby w dalszym ciągu stać na straży prawa, praworządności i bezpieczeństwa obywateli…

Nie mogłem się z takim czymś pogodzić i skierowałem do Komendanta Głównego Policji pismo, w którym szeroko uzasadniłem możliwość (a w zasadzie obowiązek) zwolnienia Pawła H. ze służby na podstawie art. 41 ust. 2 pkt 5 ustawy o policji, a więc zwolnienia z uwagi na ważny interes służby, rozumiany jako interes społeczny, w związku z licznymi przepisami (których tu już nie będę wymieniał) zawartymi w „Zasadach etyki zawodowej policjanta”. Niezorientowanych informuję, że naruszenie zasad etyki policjantów traktowane jest w ustawie o policji, jako przewinienie dyscyplinarne podlegające (na podstawie tego art. 41 ust. 2 pkt 5 ) karze dyscyplinarnej do zwolnienia ze służby włącznie. Zwróciłem też uwagę, że nie można mieć pewności, iż Sąd Najwyższy ten dziwny (co najmniej) wyrok uchyli, a więc obydwaj funkcjonariusze ponownie uzyskają status oskarżonych, wobec których przełożeni dyscyplinarni zmuszeni będą do ponownego zastosowania przepisów o ich zawieszeniu, a następnie zwolnieniu ze służby. No i stało się.

17 września 2019 r. Sąd Najwyższy uchylił ten wręcz kuriozalny wyrok, stwierdzając m.in., że kasacja zasługuje na uwzględnienie, ponieważ słuszne były zarzuty Prokuratury Okręgowej w Świdnicy dotyczące nieprawidłowej kontroli odwoławczej wyroku sądu I instancji, co miało istotny wpływ na treść zaskarżonego wyroku. Jednocześnie wskazał, że „należyte rozpoznanie wniesionych apelacji, a nade wszystko prawidłowa i zgodna z zasadami postępowania karnego ocena przeprowadzonych w sprawie dowodów, powinna prowadzić do innego rozstrzygnięcia w przedmiocie odpowiedzialności karnej oskarżonych.” Jednym słowem Sąd Najwyższy potwierdził stanowisko prokuratury, że w swoim wyroku Sąd Apelacyjny dopuścił się rażącego naruszenia przepisów postępowania karnego, co doprowadziło do tego, że „nie zrealizował swego podstawowego obowiązku, jakim jest rozpoznanie sprawy w granicach środka odwoławczego”. Sprawa wraca zatem do punktu wyjścia i mam nadzieję, że wreszcie znajdzie swoje sprawiedliwe zakończenie, chociaż droga znów będzie długa i wyboista. Mam też nadzieję, że właściwi komendanci (przełożeni służbowi w sprawach dyscyplinarnych) nareszcie zastosują obowiązujące ich przepisy i podejmą decyzje eliminujące na stałe z szeregów policji osoby, które tysiącom uczciwych policjantów przynoszą tylko wstyd i zażenowanie. Natomiast tym, którzy Pawła H. i Grzegorza K. rozgrzeszają (a jednocześnie pretensje mają do mnie) może przypomnę, że nie jest rolą policjanta wymierzenie kary, bo od tego jest tylko i wyłącznie sąd. Rolą policjanta jest pilnowanie, aby prawo było przestrzegane, a obywatele czuli się bezpieczni.

Tę prostą zdawałoby się prawdę przypomniał policjantom 24 września br. Sąd Apelacyjny w Koszalinie, który skazał (prawomocnym już wyrokiem) 4 kołobrzeskich policjantów, którzy stosując paralizator, znęcali się nad 18-letnim chłopakiem zatrzymanym za udział w jakiejś awanturze. Po tym jak już się znalazł w komendzie, został wyprowadzony na kilka minut na korytarz, gdzie nie było monitoringu i – aby wymusić na nim zeznania – został poddany torturom, polegającym na wielokrotnym rażeniu go paralizatorem. Znamienne są słowa jego matki, które wypowiedziała po wyroku, że policjanci zachowywali się jak esesmani w czasie II wojny światowej. „Ja tego nie rozumiem, jak można tak z zimną krwią torturować bezbronnego, skutego człowieka”, a później dodała: „My absolutnie nie pałamy żądzą zemsty. Ja tu walczę o sprawę. Nie chce takiej policji w tym kraju”. No właśnie, powiedziała dokładnie to, co ja myślę i czemu wielokrotnie publicznie dawałem wyraz. Jestem przekonany, że śmierć Igora Stachowiaka, zamęczonego paralizatorem na terenie jednego z komisariatów policji we Wrocławiu, nie może pójść na marne. Nikt nie może, wręcz nie ma prawa, tolerować jakiejkolwiek bezprawnej przemocy ze strony funkcjonariuszy policji, ale najważniejsze jest, aby oni sami zdali sobie wreszcie z tego sprawę. Wówczas będą w policji służyć, a nie pracować. A jest to nadzwyczaj ważne rozróżnienie.

Janusz Bartkiewicz

http://janusz-bartkiewicz.eu

***

Redakcja nie odpowiada za przedstawione dane, opinie i stwierdzenia, które stanowią wyraz osobistej wiedzy i poglądów autora. Treści zawarte w felietonie nie odzwierciedlają poglądów i opinii redakcji.

REKLAMA

REKLAMA

Archiwalne posty