https://db2010.pl Tygodnik DB2010 GAZETA AGLOMERACJI WAŁBRZYSKIEJ

Niestety…

Wielkim smutkiem napełniła mnie wiadomość o śmierci redaktora Andrzeja Basińskiego, z którym od lat sąsiadowałem na stronach Tygodnika DB 2010, a z którym łączyło mnie przede wszystkim to, że mieliśmy w zasadzie identyczne poglądy. I chociaż kilka razy umawialiśmy się na spotkanie, by wypić symboliczne piwko i pogadać, nie dane mi było poznać go osobiście. Lecz mimo tego, że się osobiście nie znaliśmy, Pan Andrzej – zresztą nie tak dawno – zwrócił się do mnie o radę i pomoc, kiedy stał się obiektem hejtu, jednej dosyć ponurej postaci mocno związanej z wałbrzyskim PiS. Wiem jak to funkcjonuje, bo sam swego czasu byłem celem hejtu pewnych prostaków z Wałbrzycha, ale nie warto o tym wspominać. Ważne było, że z mojej porady skorzystał, co trochę pomogło mu, aby to obrzydlistwo jakoś znosić. Wielka szkoda, że tego piwka już nigdy się nie napijemy.

***

Od pewnego czasu głównym tematem poruszanym przez parlamentarną i pozaparlamentarną opozycję, jest zorganizowana w ministerstwie sprawiedliwości grupa hejterska, składająca się z wybranych przez samego Zbigniewa Ziobro sędziów, których ulokował na przeróżnych ministerialnych stołkach, a także w Krajowej Radzie Sądownictwa i Izbie Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Nie będę pisał o szczegółach, bo temat ten od wielu dni wałkowany jest we wszystkich prywatnych telewizjach, prasie i mediach społecznościowych. Oczywiście w pisowskiej telewizji (popularnie zwanej Kurwizją), radiu i sprzyjającej prezesowi Jarosławowi prasie, temat ten nie istnieje, ponieważ przekaz dnia z ulicy Nowogrodzkiej jest jednoznaczny: nie ma żadnej rządowej afery, bo ujawniony hejt jest efektem walki dwóch zwaśnionych frakcji sędziowskich, na co Z.Ziobro żadnego wpływu nie miał i nie ma. Takie postawienie sprawy, budzi nie tylko moje zdumienie, bo co to za minister, który nie ma żadnej wiedzy i wpływu na to, co wyprawiają jego podwładni, a zwłaszcza ci, których na poszczególne stołki sam rekomendował i sam na nich ich usadawiał. Myślę, że gdyby Z.Ziobro faktycznie wiedział czym jest honor i poczucie godności osobistej, sam – bez oglądania się na wzburzoną opozycję – podałby się do dymisji uznając, że za ten paskudny ministerialny skandal ponosi osobistą, zarówno polityczną jak i moralną, odpowiedzialność. Tym bardziej, że jeszcze tak niedawno bardzo głośno i z wielkim zaangażowaniem opowiadał publicznie (są przecież nagrania), jak powinien – w takiej lub podobnej sytuacji – zachować się każdy minister. Problem w tym, że mówiąc to, miał na myśli wyłącznie ministrów z Platformy Obywatelskiej i PSL. Pocieszającym jest, że słowa te dowodziły, iż był przekonany o honorze i godności tychże ministrów. I nie pomylił się, czego dowodem był postępek ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego (PO) i ministra rolnictwa Marka Sawickiego (PSL), którzy od razu podali się do dymisji, chociaż zdarzenia będące powodami ich decyzji, w ogóle ich nie dotyczyły. Zbigniew Ziobro mógł zachować twarz i złożyć rezygnację, licząc na to, że nie zostanie przez prezesa Jarosława  przyjęta (bo to on przecież wszystkie karty obecnie rozdaje), a wówczas i twarz, i stołek by zachował. Ale – o czym jestem przekonany – on się po prostu boi, że prezes mógłby skorzystać ze znanej maksymy Lecha Wałęsy, że nie chce, ale musi. Bo casus Kuchcińskiego wisi nad nim niczym miecz Damoklesa.

Z drugiej strony sprawa ta obnaża też wielką naiwność opozycji, która tak głośno o tę dymisję się upomina, jakby nie zdając sobie sprawy z tego, jak mógłby to prezes Jarosław, z korzyścią dla siebie i Zbigniewa Ziobry, wykorzystać. Bo posiłkując się wspomnianą maksymą Lecha Wałęsy, mógłby wspomniany casus zastosować i przekonać Ziobrę, iż dla dobra sprawy musi chwilowo w cień się usunąć. Następnie na konferencji prasowej (bez prawa zadawania pytań) ogłosiliby obaj, że zgodnie z vox populi (wiadomo, że vox dei), minister Ziobro chociaż niczego złego etycznie i prawnie nie uczynił, jako człowiek honoru ustępuje, aby niezależna prokuratura zbadała stawiane publicznie zarzuty. Postępuje tak, bo oni w Zjednoczonej Prawicy już tak mają. Lud zachwycony zawyłby z radości, a PiS zaliczyłby skok w sondażach, pokazując opozycji oddalające się plecy prezesa Jarosława. A ja jestem przekonany, że dymisja Ziobry niczego nie zmieniłaby i nie zmieni, bo tylko ktoś całkowicie naiwny może wierzyć w to, że kierujący Prokuraturą Krajową Bogdan Święczkowski (nota bene kiedyś chciał być posłem z ziemi wałbrzyskiej) pozwoliłby prokuratorom, aby ewentualne przewiny prawne Z.Ziobry i jego knechtów wyciągnęli na światło dzienne. Stawiam dolary przeciw kasztanom, że tym razem laptop Ziobry – oczywiście przypadkowo – nie będzie musiał wpaść pod koła jego ciężkiego samochodu służbowego. A wielki i ciężki jest, co każdy, jak konia Benedykta Chmielowskiego, może zobaczyć, przez co wszelkie jego dyski uległyby całkowitemu zniszczeniu.

***

O zachowanie resztek przyzwoitości i nieskazitelności sędziowskiej, słusznie walczy jeszcze grupa sędziów, co budzi dla nich mój wielki szacunek. Ale tylko dla tych sędziów. Dla tych, którzy mają odwagę (nie tylko w Warszawie) swoje oburzenie i sprzeciw publicznie wyrażać. Niewielu ich jest, a przynajmniej niewielu ich widać i słychać, przez co odnoszę wrażenie (nie tylko ja zresztą), że tych mniej odważnych i tych przez Zbigniewa Ziobrę zawodowo skorumpowanych, jest więcej. Nie ma się co oszukiwać, ale dzisiejszy sędziowie w swojej masie zasadniczo różnią się od tych, którzy niegdyś do tego specyficznego zawodu trafiali. Bo trafiali tam ludzie nie tylko o najwyższym stopniu wiedzy zawodowej i doświadczeniu życiowym, ale przede wszystkim osoby o nieskazitelnej postawie moralnej, będący swego rodzaju wzorcem dla innych. Dziś – niestety – sędzia lub prokurator po studiach zaocznych nikogo już nie dziwi, a ja nie mogę zapomnieć młodej bardzo sędzi sądzącej generała Wojciecha Jaruzelskiego za coś, co winna osądzić Historia. Kiedyś, każdy kto wówczas szedł do sądu, nie musiał się obawiać, że spotka tam kogoś w todze i z łańcuchem na piersi, kto tak naprawdę z etyką, gruntowną wiedzą zawodową i stosownym doświadczeniem życiowym ma mocno na bakier. Obecnie – w swym dzisiejszym kształcie – nawet Sąd Najwyższy nikomu tego nie gwarantuje. Jest tak dlatego, że po 1989 roku, na fali neoliberalnych zmian, liczyć zaczęły się tylko pieniądze i wszystko inne zostało odrzucone na bok. Do policji, prokuratury, sądu i adwokatury zaczęły trafiać też – niestety – zwykłe moralne miernoty, korzystające z funkcjonujących układów rodzinnych, towarzyskich i zawodowych, co odczuwają dziś tysiące ludzi fałszywie oskarżanych, a następnie przez sądy skazanych, niekiedy bez żądnych dowodów i wbrew zwykłej ludzkiej logice, przez co do zakładów karnych trafiają całkiem niewinni ludzie. Wystarczy przestudiować statystyki, obejrzeć nadawane w telewizjach programy interwencyjne i czytać gazety, aby się przekonać, że nie są to tylko pojedyncze przypadki, które mogą przytrafić się zawsze. I niestety z tego rodzaju ludzi w togach skorzystał Zbigniew Ziobro, aby zwykłą przyzwoitość i szacunek do prawa zastąpić polityczną i ekonomiczną podległością oraz uległością, czego grupa ministerialnych hejterów jest tylko jednym z namacalnych dowodów.

Janusz Bartkiewicz

http://janusz-bartkiewicz.eu

***

Redakcja nie odpowiada za przedstawione dane, opinie i stwierdzenia, które stanowią wyraz osobistej wiedzy i poglądów autora. Treści zawarte w felietonie nie odzwierciedlają poglądów i opinii redakcji.

REKLAMA

REKLAMA

Archiwalne posty