https://db2010.pl Tygodnik DB2010 GAZETA AGLOMERACJI WAŁBRZYSKIEJ

Z ojca na syna (1)

Życie przynosi wiele przykładów kultywowania przez dzieci profesji rodziców i tworzenia zawodowych klanów. Podobnie jest w sporcie, gdy potomkowie podtrzymują familijne tradycje, zajmując się dyscyplinami uprawianymi przez mamę lub tatę (dziadka i babcię) lub w jakimś stopniu dyscyplinami pokrewnymi.
 
W Wałbrzychu i okolicach znany jest (zwłaszcza wśród starszych kibiców) koszykarski ród Sterengów. Wierność basketowi po Jerzym zadeklarował jego syn Jan, a następnie jego synowie: Marcin, Michał i Maciej. Bokserskie tradycje zapoczątkowane przez Zenona Kaczora, kontynuuje jego syn Rafał. Siatkarz Janusz Ignaczak, przekazał sportową pasję synowi Krzysztofowi, który z kolei zajął się siatkówką, ale do obu przylgnęła ksywka „Igła”. Biathlonowe zacięcie po tacie Zbigniewie Filipie przejęli synowie  Bartłomiej i Wojciech. Niniejszy, dwuodcinkowy, tekst poświęciłem koszykarzom – Marcinowi Balcerowskiemu i jego synowi Aleksandrowi.
39-letni Marcin pochodzi ze Świdnicy. W koszykówkę grał już na podwórku, a potem w podstawówce i liceum. Tam dostrzegł go ówczesny trener Górnika Wałbrzych Henryk Zając. Dzięki niemu trafił do zespołu juniorów młodszych Górnika, szkolonego przez Wojciecha Krzykałę, jednocześnie gorąco kibicując seniorom w „kotle” hali OSiR. Dwa lata grał w II lidze. Trzeci sezon miał zacząć w 1998 r. Wiosną doznał kontuzji nogi i musiał założyć gips, ale leczenie przebiegało pomyślnie i podpisał z klubem swój pierwszy kontrakt, jednak skończyło się na jednym treningu. Potem spadła na niego tragedia. W sierpniu jechał, jako pasażer, samochodem z kolegą, by wypocząć nad wodą. Doszło do wypadku, po którym stracił władzę w nogach i już jej nie odzyskał, mimo intensywnego leczenia w ośrodku w Konstancinie. Wtedy Górnik rozegrał dwa mecze ze Śląskiem Wrocław, z których dochód przeznaczony został na rehabilitację Marcina, który stale doświadczał życzliwości trenera i kolegów z drużyny. Wiele pomogła mu żona, Sylwia.
Początkowy okres był dla niego bardzo trudny. Zmiana w jego życiu nastąpiła w 1999 r.
– Zadzwonił do mnie Heniek Fortoński i namówił do treningów w zespole koszykarskim na wózkach. Zajęcia rozpocząłem pod okiem Grażyny Wolskiej. Najpierw nie bardzo sobie radziłem, bo ręce po długim przesiadywaniu w domu straciły dawną sprawność, ale szybko przystosowałem się do nowych warunków. Najpierw trenowałem w Wałbrzychu, a później, w 2001 r. we Wrocławiu i z zespołem Dolnego Śląska zdobyłem mistrzostwo Polski. Wtedy powołano mnie do reprezentacji kraju – opowiada.
Odniósł z nią wiele sukcesów. Trzykrotnie uczestniczył w mistrzostwach Europy. W 2009 r. w Adanie było 4. miejsce, w 2011 r. w Nazarecie powtórzył to osiągnięcie, a w 2013 r. we Frankfurcie zajął z kolegami 8. lokatę. W 2010 r. na mistrzostwach świata w Birmingham było 6. miejsce. W 2012 r. pojechał na Igrzyska Paraolimpijskie do Londynu.
– Zajęliśmy tam 12. pozycję, ale było to wyjątkowe przeżycie. Jest to dla sportowca niesamowita przygoda i cel, dla którego warto trenować. Spełniło się moje marzenie – zwierza się Marcin.
Długa jest lista klubowych dokonań Marcina. W 2003 r. przeszedł do RSC Zwickau, jednej z najlepszych drużyn w Europie. W latach 2003-2013 zdobył z nią dwa Puchary Europy, 2. i 3. miejsce na kontynencie, mistrzostwo i Puchar Niemiec, 6 tytułów wicemistrzowskich i 4 trzecie miejsca. Lata 2013-2014 spędził w RSB Elxleben, z którą również wywalczył Puchar Europy i wicemistrzostwo Niemiec. Okres 2014-2015, to gra w BSR Getafe i 4. miejsce w Pucharze Europy. W ubiegłym roku Marcin wzmocnił włoską Amicacci Giulianova, obecnie 3. w tamtejszej lidze. Kontrakt przewiduje występy z tym zespołem do 2020 r.
W latach 2013- 2015 był trenerem reprezentacji Polski na wózkach.
– Przejąłem ja w trudnym okresie, gdyż ze względów osobistych z gry w niej zrezygnowało dwóch najlepszych zawodników: Mateusz Filipski i Piotr Łuszyński. Wtedy wyznaczyłem sobie cel utrzymania się w grupie A mistrzostw Europy, które odbywały się w Niemczech. Zadanie zrealizowaliśmy zajmując 8. miejsce, ale nie załapaliśmy się na mistrzostwa świata, do których awansowało 7 drużyn. Potem wprawdzie powrócili Filipski z Łuszyńskim, ale ponieważ nie było czasu na zgranie zespołu, nie udało się nam awansować na igrzyska paraolimpijskie. Zrobimy wszystko, by pojechać na następne – zakończył Marcin Balcerowski.
W kolejnym numerze napiszemy o obiecująco rozwijającej się karierze jego syna, Aleksandra.
Andrzej Basiński
SONY DSC
Marcin Balcerowski (z prawej) podczas treningu reprezentacji Polski w Wałbrzychu.

REKLAMA

REKLAMA

Archiwalne posty