Jak na derby przystało, w sobotnim meczu koszykarzy Górnika Zamek Książ Wałbrzych ze Śląskiem Wrocław było wszystko: gorący doping z obu stron, zwroty akcji, emocje do ostatniej sekundy i rzut szalony Lovella Cabbila, który dał Górnikowi upragnione zwycięstwo.
Trzecie w tym roku derbowe starcie Górnika ze Śląskiem lepiej w hali Aqua – Zdrój rozpoczęli gospodarze, bo choć po 3 rzutach wolnych wykorzystanych przez Kadre Graya przegrywali 0:3, to przez 4 minuty nie pozwolili rywalom trafić z gry, a sami szybko odrobili straty, by po efektownych wsadach Dariusza Wyki i Taurasa Jogeli w 6 minucie prowadzić 10:5. Wtedy grę przerwał trener Śląska Ainars Bagatskis i gra wyrównała się. Na początku II kwarty prowadzenie dla wrocławian rzutem za 3 pkt. odzyskał Aleksander Wiśniewski, który w poprzednim sezonie był wypożyczony do Górnika. Potem zza łuku trafiali kolejno: Jakub Nizioł, Iussuf Sanon, Dejon Davis i ponownie Sanon, który przy celnym rzucie został jeszcze sfaulowany przez Kacpra Marchewkę. Zanim reprezentant Ukrainy wykorzystał rzut wolny, trener Andrzej Adamek poprosił o czas. Goście w 14 minucie meczu prowadzili już 32:22, ale wałbrzyszanie poprawili obronę i zaczęli mozolnie niwelować straty, a trójka Cabbila zapewniła biało – niebieskim skromne prowadzenie po I połowie 42:41.
Po długiej przerwie goście odzyskali na chwilę prowadzenie po dwóch rzutach wolnych Jareda Coleman-Jonesa, a potem górnicy wypracowywali kilka punktów przewagi, a rywale doprowadzali do remisu. Na ostatnią kwartę, po trafieniu za 3 pkt. Wyki, Górnik wyszedł na prowadzeniu 60:57, a po szalonej akcji Elijaha Pembertona (który pod własnym koszem wykradł Śląskowi piłkę i po indywidualnej kontrze zdobył punkty spod kosza w gąszczu rywali), powoli zaczęła zarysowywać się przewaga podopiecznych trenera Adamka. Gdy na 2 min. i 38 sekund przed końcową syreną Ike Smith wykorzystał rzut dodatkowy po punktowej akcji, biało – niebiescy prowadzili już 80:70, ale dwie kolejne akcje trójkami wykończyli Gray i Noah Kirkwood i na 1,15 min. przed upływem podstawowego czasu gry szkoleniowiec Górnika poprosił o czas. Nic to nie dało, bo fatalnie grający wałbrzyszanie oddawali niecelne rzuty i popełniali straty, co przeciwnicy skrzętnie wykorzystywali. W ostatnich 24 sekundach prowadzenie zmieniało się aż 4 razy: najpierw wynik odwrócił Gray (80:81), a po trzecim czasie trenera Adamka trafił Smith (82:81). Wtedy gre przerwał trener Bagatskis, a po niej trafił Jared Coleman-Jones (82:83). Ostatnie słowo w tym spotkaniu należało jednak do najskuteczniejszego na parkiecie Lovella Cabbila. Amerykanin na sekundę przed syreną oddał zaskakujący rzut z 8 metrów, po którym piłka wylądowała w koszu i w hali nastąpiła eksplozja radości.
– Przestaliśmy dwie przedostatnie minuty meczu, więc mamy cenną lekcję na przyszłość. Powinniśmy zebrać wcześniej ze 2-3 piłki i zakończyć ten mecz wcześniej. Ale tak powinny wglądać derby, zwłaszcza z udziałem takich drużyn jak Górnik i Śląsk. Dostarczyliśmy wiele emocji, hala „płonęła” i cieszę się, że zakończyliśmy ten mecze zwycięstwem – powiedział po meczy kapitan Górnika Dariusz Wyka.
– Zagrać w takim spotkaniu to była niesamowita sprawa. Mam nadzieję, że takich spotkań będzie więcej – przyznał Aleksander Wiśniewski, który w poprzednim sezonie nie mógł grać przeciwko Śląskowi, z którego był wypożyczony do Górnika.
Kolejny mecz wałbrzyszanie znów rozegrają we słanej hali. 18 października od godz. 17.30 będą podejmowali Dziki Warszawa.
Górnik Zamek Książ Wałbrzych – Śląsk Wrocław 85:83 (17:14, 25:27, 18:16, 25:26)
Górnik: Lovell Cabbil 20, Tauras Jogela 17, Elijah Pemberton 12, Dariusz Wyka 12, Ike Smith 10, Barret Benson 7, Avery Anderson III 5, Kacper Marchewka 2, Grzegorz Kulka 0, Maciej Bojanowski 0.
Śląsk: Kadre Gray 16, Iussuf Sanon 14, Jakub Nizioł 10, Dejon Davis 9, Błażej Kulikowski 9, Noah Kirkwood 8, Stefan Djordjevic 8, Jared Coleman-Jones 4, Aleksander Wiśniewski 3, Jakub Urbaniak 2.
(RED, fot. Maja Radczak)












