https://db2010.pl Tygodnik DB2010 GAZETA AGLOMERACJI WAŁBRZYSKIEJ

Tadeusz wajchę przełóż

Od środy 29 lipca i przez kilka następnych dni, od samego rana, mieszkańcom ulicy Fortecznej i Senatorskiej w Wałbrzychu towarzyszył monotonny dźwięk spalinowych kos i warkot silnika traktora ciągnącego specjalne urządzenie koszące trawy, które miejscami nie tyle ją kosiło, co wyrywało z korzeniami, pozostawiając piaszczyste placki. Budzi to moje spore zdumienie, ponieważ byłem święcie przekonany, że zarówno władze miasta, jak i Spółdzielnia Podzamcze odstąpiły od barbarzyńskiego zwyczaju niszczenia zielonych placów Wałbrzycha, a w tym przypadku, największej dzielnicy mieszkaniowej, jaką jest Podzamcze.

Zadzwoniłem więc do właściwej komórki organizacyjnej tej spółdzielni z pytaniem: dlaczego niszczone są zielone place i skwery dzielnicy, czyli dlaczego spółdzielnia niszczy to, co od jakiegoś czasu jest oczkiem w głowie nie tylko wielu wałbrzyszan, Polaków, ale również mieszkańców całej kuli ziemskiej? Dlaczego podejmuje kurs sprzeczny z ważnym elementem wszystkich proekologicznych programów Unii Europejskiej i Organizacji Narodów Zjednoczonych?

Od mojej rozmówczyni dowiedziałem się, że wszystko jest w porządku, bo firma mordująca zieleń działa na podstawie umowy zawartej z zarządem Spółdzielni Mieszkaniowej Podzamcze, a więc koszenie traw i wszystkiego co między nimi rośnie jest legalne, bo realizowane na podstawie umowy zawartej ze spółdzielnią. No cóż, mnie nie obchodziło to, czy firma zawarła ze spółdzielnią umowę, mnie zdumiało to, że Spółdzielnia Mieszkaniowa Podzamcze takie umowy dotąd zawiera. Umowy, które pozwalają niszczyć nie tylko samą zieleń, ale też wszystko to, co dzięki niej żyje, co filtruje nasze coraz bardziej brudne powietrze, zatrzymuje w glebie wodę i na koniec daje ulgę naszym zmęczonym oczom.

Komu i dlaczego przeszkadzają zielone łąki, które mieszkańcy mogą oglądać codziennie ze swoich okien i balkonów, albo podczas spacerów, ciesząc wzrok nie tylko zielenią ale i barwą różnego kwiecia? Cóż z tego, że dzikiego? W tym właśnie ich cały urok. Koszenie traw i kwiatów, to niszczenie całej podstawowej i niesamowicie różnorodnej biosfery, bez istnienia której łańcuch życia zostanie bezpowrotnie przerwany. Czas zatem najwyższy, aby władze spółdzielni obrały, dla dobra nas wszystkich, bardziej proekologiczny kurs, a że z jej prezesem znamy się od lat, to pozwolę sobie na pewną poufałość, rzucając hasło: Tadeusz, wajchę przełóż!

Skalę poczynionych zniszczeń, widać na załączonych pro memoriam fotografiach, wykonanych dzień po tej małej apokalipsie. To, co na nich zielone, to pas gruntu należący do wspólnoty mieszkaniowej, będący poza zasięgiem niszczycielskiej działalności spółdzielni. A więc?

Janusz Bartkiewicz

REKLAMA

REKLAMA

Archiwalne posty