https://db2010.pl Tygodnik DB2010 GAZETA AGLOMERACJI WAŁBRZYSKIEJ

Kurza ślepota

Chociaż w zasadzie nic mnie już zdziwić nie powinno, to mimo wszystko dziwię się każdego dnia, z jaką łatwością Polacy pogodzili się już z pisowską interpretacją stosowania prawa, bo chociaż od czasu do czasu opozycja coś tam popiskuje, to jednak społeczeństwo prawie w całości biernie się temu przygląda i bierze w tym cyrku udział. A dzieją się rzeczy, które jeszcze niedawno temu wydawałyby się niemożliwymi.

Przede wszystkim stało się tak, że rządzący uznali, już oni sami prawa przez siebie ustalonego przestrzegać nie muszą, przy czym głosy sprzeciwu są nieliczne, a niekiedy tylko symboliczne. Takim symbolicznym sprzeciwem, przemawiającym jednak do masowego odbiorcy, jest niedawny utwór Kazika „Twój ból jest większy niż mój”, w którym pokazał bezczelne i cyniczne postępowanie wodza wszystkich pisowców, ale tak naprawdę to wyraził swój sprzeciw przeciwko całej politycznej i etycznej postawie tej formacji. Bo nie tylko „ich ból” jest większy niż nasz, ale także i „ich prawa” są ważniejsze, czego m.in. dowodzi fakt, że premier w otoczeniu politycznego kolesiostwa mizdrzy się do obiektywu w jakieś otwartej od nowa knajpce, za nic mając prawo nakazujące przebywanie przy jednym stoliku w lokalu gastronomicznym tylko członkom rodzin, i to w maseczkach ochronnych. Prawo jakie sami uchwalili. Znany ze swoistego pojmowania prawdy premier, publicznie oświadczył, że noszenie masek jest niczym innym, niż tylko zaleceniem, a więc żadnego prawa on i jego komilitoni nie złamali, co może świadczyć tylko o tym, że znów cynicznie łgał, albo nie jest w stanie zrozumieć tego, czego wymaga się nawet od zwykłego matoła czy innego durnia. Nie chce mi się po prostu wierzyć, że premier sporego unijnego państwa nie wie, że zalecenie wyrażone w formie przepisu obarczonego sankcją, jest prawnym nakazem obowiązującym wszystkich obywateli. To jak mam go traktować?

Z drugiej strony nie chce mi się też wierzyć, że policjanci żądający okazania dowodu od kobiety stojącej przed rozgłośnią radiowej Trójki w Warszawie w maseczce na twarzy i w rękawiczkach na rękach nie wiedzą, że swoim postępowaniem popełniają przestępstwo bezpodstawnego legitymowania i bezprawnego pozbawienia wolności, bezprawnego naruszenia nietykalności cielesnej obywatela, a także przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków służbowych. Przypomnę więc raz jeszcze, że funkcjonariusze mają prawo (i obowiązek) legitymowania osób tylko w warunkach opisanych w art. 14 ust. pkt 1 i art. 15 ust. 1 Ustawy o Policji, których naruszenie winno skutkować z urzędu postępowaniem dyscyplinarnym i równoległym z nim postępowaniem karnym. Jednakże nie tylko oni, ale też ich przełożeni i pisowska prokuratura stoi na stanowisku opisanym w piosence Kazika, przez co łamanie prawa przez funkcjonariuszy policji (w zakresie opisanym wyżej) przybiera formę pandemii i obawiam się, że będzie jeszcze gorzej. Bezkarność rozzuchwala, czego naocznym przykładem jest ta bezprawnie zapakowana do policyjnej „suki” pani i jej rower z „nieprawomyślnym” hasłem na kartonie przytroczonym bodajże do ramy. Po zawiezieniu jej na komisariat dowiedziała się, że powodem podjęcia czynności legitymowania, była podstawa wskazana w art. 14 ust.1 pkt 3 czyli, że funkcjonariusze podejrzewali, iż owa pani znajduje się na liście osób „zaginionych”. Dowodzi to jak nisko upadło morale funkcjonariuszy, którzy ślubowali przestrzeganie prawa i ochronę obywateli, a teraz – aby swe lekceważenie prawa usprawiedliwić – popisują się niesamowicie bezczelną i cyniczną zagrywką. Oni po prostu uważają nas za zwykłą bezmózgową mierzwę, którą można dowolnie pomiatać. Mam nadzieję, że prawnicy owej pani nie odpuszczą i zażądają w postępowaniu karnym (do którego niewątpliwie dojdzie prędzej czy później) ujawnienia, do jakiej poszukiwanej osoby zaginionej owa pani była podobna na tyle, że wymagało to przeprowadzenia legitymowania. Inna rzecz, że kobietę dosyć szybko zwolniono, bez ukarania mandatem za odmowę okazania policjantowi dowodu tożsamości. A to jest już jawnym niedopełnieniem obowiązku służbowego podpadającym pod kodeks karny.

Inne dwie panie, które z zachowaniem przepisowej odległości, w maseczkach na twarzy i rękawiczkach na dłoniach, trzymających egzemplarze Konstytucji RP, stanęły sobie pod sejmowym budynkiem, zostały na wniosek policjantów ukarane przez sanepid grzywną 10 tys. zł. Grzywną, której egzekucja następuje od razu po jej nałożeniu, bez prawa do złożenia wyjaśnień. Podstawą wniosku było nielegalne zgromadzenie zagrażające zdrowiu i życiu obywateli, czyli złamanie nakazu określonego w tzw. ustawie antycovidowej. Panie odmówiły przyjęcia 500 – złotowych mandatów, przez co policjanci powiadomili sanepid, a ten zrobił swoje. Jestem przekonany, że w postępowaniu odwoławczym przed sądem administracyjnym, obie panie w cuglach wygrają, a wówczas złożą zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przekroczenia uprawnień, powiadomienia organu administracji (sanepid) o zdarzeniu, które nie miało miejsca oraz za pomówienie i fałszywe oskarżenie, a także wytoczą im procesy cywilne za naruszenie ich dóbr osobistych, domagając się sowitych odszkodowań i nawiązek. Bo tylko w ten sposób możemy bronić się przed panoszącym się w policyjnych szeregach bezprawiem i pogardą do nas, do zwykłych obywateli. Znani „solidarnościowi kombatanci” z sentymentem wspominają, że kiedy ZOMO (Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej) rozbijało ich demonstracje, to wnioski o ukaranie kierowane były do kolegiów do spraw wykroczeń, gdzie mieli szansę, aby przedstawiać swoje argumenty co do bezpodstawności oskarżeń. Ale to były czasy PRL-u, a dziś mamy pisowską IV RP, która już coraz bardziej nie mieści się w standardach Unii Europejskiej.

Wracając do tematu warto też wspomnieć o bezprzykładnym ataku zmasowanych sił policyjnych na niewielką w sumie grupkę protestujących w Warszawie przedsiębiorców, co każdy może dowolną ilość razy obejrzeć w Internecie. Wyszli oni na ulice legalnie, bo zostało to potwierdzone orzeczeniem Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, które organizator okazał dowodzącemu niezwykle licznymi oddziałami policji. A jednak zostali zaatakowani i to w taki sposób, że policjanci zmusili ich do maksymalnego ścieśnienia się, otaczając ich potrójnym kordonem. Powodem było ponoć nieprzestrzeganie zachowania wymaganej odległości między poszczególnymi demonstrantami, co według policji powodowało zagrożenie rozprzestrzenianiem się koronawirusa. Więc zapobiegli temu ściskając ich jak sardynki w puszce. Praworządny decydent nakazałby ich rozproszenie, tak jak w czasach kiedy demonstrantów atakowało ZOMO, ale tu nie o to chodziło. Bo jak powiedział rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji, chodziło o to, aby ich ukarać mandatami, co do ochrony zdrowia ma się tak, jak pięść do nosa. Po prostu policjanci mieli za zadanie zastraszenie ich poprzez zastosowanie wszelkich możliwych środków represji. Dziwne tylko, że środków takich nie stosują, kiedy wokół kampanijnych spotkań Andrzeja Dudy gromadzi się wokół niego grupka zwolenników, ściśniętych w takim samym stopniu, jak owi demonstranci przez policję. Nie stosują, bo wówczas objawia się kolejna pandemia. Pandemia kurzej ślepoty, która powoli ogarnia wszystkich.

Janusz Bartkiewicz

http://janusz-bartkiewicz.eu

***

Redakcja nie odpowiada za przedstawione dane, opinie i stwierdzenia, które stanowią wyraz osobistej wiedzy i poglądów autora. Treści zawarte w felietonie nie odzwierciedlają poglądów i opinii redakcji.

REKLAMA

REKLAMA

Archiwalne posty