https://db2010.pl Tygodnik DB2010 GAZETA AGLOMERACJI WAŁBRZYSKIEJ

Wałbrzyski policjant prawomocnie skazany za śmiertelne pobicie

O sprawie tej pisałem w Tygodniku DB 2010 wielokrotnie, a ostatni raz w nr 36 z 26 września 2019 roku. Chodzi oczywiście o proces sądowy w sprawie śmiertelnego pobicia Piotra Grucy, które miało miejsce 9 sierpnia 2013 roku na terenie V Komisariatu Policji w Wałbrzychu. Przypomnę w kilku zdaniach historię tego procesu.

W październiku 2016 r. świdnicki sąd okręgowy, jako sąd I instancji, uniewinnił obydwu oskarżonych policjantów, od czego odwołała się Prokuratura Okręgowa w Świdnicy i w lutym 2017 roku wyrok ten uchylił Sąd Apelacyjny we Wrocławiu. W ponownym procesie Sąd Okręgowy w Świdnicy jednego z policjantów skazał na 5 lat pozbawienia wolności, a w stosunku do drugiego ponownie wydał wyrok uniewinniający. Tym razem do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu wpłynęły dwie apelacje. Jedna wniesiona przez prokuraturę – dotycząca wyroku wobec dwóch oskarżanych, a druga przez skazanego policjanta, w efekcie czego Sąd Apelacyjne we Wrocławiu wyrok uniewinniający utrzymał, a wobec skazanego na 5 lat policjanta wyrok uchylił i również go uniewinnił, a wyrok ten był wyrokiem prawomocnym. 17 września 2019 roku został jednak w całości uchylony przez Sąd Najwyższy, a sprawa została przekazana do ponownego rozpoznania przez Sąd Apelacyjny we Wrocławiu. W uzasadnieniu wyroku Sąd Najwyższy stwierdził m.in., że należyte rozpoznanie wniesionych apelacji, a nade wszystko prawidłowa i zgodna z zasadami ocena przeprowadzonych w sprawie dowodów, powinna prowadzić do innego rozstrzygnięcia w przedmiocie odpowiedzialności karnej oskarżonych. Kolejny więc raz sąd apelacyjny nad sprawą pochylił się 10 marca 2020 r., czego efektem był prawomocny wyrok utrzymujący 5 lat pozbawienia wolności wobec Pawła H., a wobec wcześniej uniewinnionego Grzegorza K. wyrok uchylił i przekazał sprawę do Sądu Okręgowego w Świdnicy w celu ponownego jej rozpatrzenia w I instancji. W jego przypadku sąd apelacyjny uznał, że istnieją poważne wątpliwości co do tego, czy Grzegorz K. nie brał udziału w pobiciu i dlatego uznał, że ich usunięcie wymaga ponownego i wnikliwego procesu. Tak więc na kolejne rozstrzygniecie przyjdzie jeszcze poczekać, aczkolwiek i w sprawie prawomocnie skazanego Pawła H. można z całą pewnością założyć, iż złoży on wniosek do Sądu Najwyższego o kasację. Pamiętać bowiem należy, że już raz wyroki wobec obu funkcjonariuszy miały status wyroków prawomocnych, ale skuteczny wniosek prokuratury o kasację spowodował zniesienie tej prawomocności. Tak więc tylko wtedy będziemy mieli pewność, że wyroku wobec Pawła H. nic już nie zmieni, kiedy wniesiony przez jego obrońcą wniosek kasacyjny, zostanie przez Sąd Najwyższy oddalony. Dlatego tylko z tego powodu wstrzymuję się z podaniem jego danych personalnych, chociaż obowiązujące prawo, w przypadku wyroku prawomocnego na to pozwala.

Paweł H. w ostatnim słowie ponownie stwierdził, że to nie on pobił Piotra Grucę i oskarżył świadków, że świadomie koloryzują wiele faktów, aby wykazać, że związek z jego śmiercią mieli właśnie policjanci. Według Pawła H. świadkowie ci postąpili tak, albowiem mogli mieć własne powody, aby winą za śmierć tego człowieka obciążyć policję. Jednakże powodów tych nie wskazał, a ja przypomnę, że świadkowie ci zeznali tylko, że zaraz po wyjściu z komisariatu Piotr Gruca do nich dzwonił i skarżył się, iż został na komisariacie pobity i źle się czuje. To, że faktycznie kilka minut po opuszczeniu komisariatu do nich dzwonił, wykazał billing rozmów prowadzonych z jego telefonu. Ponadto policjanci, a więc koledzy Pawła H., nie byli w stanie ustalić, czy po wyjściu z komisariatu Piotr Gruca spożywał gdzieś i z kimś alkohol, a następnie został pobity, co skutkowało jego śmiercią. Nie trzeba być więc sądem, aby te kilka faktów logicznie ze sobą powiązać i wykazać, że do pobicia mogło dojść tylko i wyłącznie na terenie komisariatu, bo fakty (inaczej: dowody) dla Pawła H. są nieubłaganie czytelne. A jeżeli pobicie miało miejsce na terenie komisariatu, to zastanawiam się, czy Grzegorz K. miał lub mógł mieć coś z trym wspólnego. Trochę go znam z czasów początków jego służby, ale także z opowieści i opinii o nim jego kolegów i wiem, że jest to człowiek pozbawiony wszelkiej agresji, w odróżnieniu od Pawła H., którego agresywny charakter sam w jakiś sposób odczułem, kiedy celowo uderzył mnie łokciem w bok, w momencie gdy mijaliśmy się (po tym kiedy został przywrócony do służby po wyroku uniewinniającym) na chodniku przy ul. Wieniawskiego w Wałbrzychu podczas porannego joggingu. Paweł H. – wiem to na pewno – przez lata trenował sztuki walk i był w stanie jednym celnym kopnięciem w klatkę piersiową i bardzo silnym uderzeniem pięścią w brzuch, spowodować takie obrażenia, jakie stwierdzono podczas sekcji zwłok P. Grucy. Wytrenowany człowiek takie ciosy jest w stanie zadać błyskawicznie, a więc Grzegorz K. mógł – siedząc w drugim pokoju – nawet nie zauważyć. Po „takim” pobiciu Piotr Gruca wyszedł z komisariatu o własnych siłach, co przekonuje, że faktu pobicia nie zauważyli także inni funkcjonariusze przebywający w tym samu czasie w komisariacie.

Wracając do sprawy mojego „fizycznego kontaktu” z Pawłem H., to informuję, że wówczas Komendant Główny Policji zobowiązał na piśmie (mam to pismo w swoim archiwum) Komendanta Miejskiego z Wałbrzycha do wyjaśnienia sprawy i powiadomienia zarówno jego, jak i mnie, o efektach podjętych i przeprowadzonych przez niego działań. Niestety, jedynym efektem polecenia Komendanta Głównego było pismo, w którym Komendant Miejski prosi mnie o wskazanie kamery publicznego monitoringu na ul. Wieniawskiego, aby policja mogła to zdarzenie sama sobie obejrzeć. Uśmiałem się wówczas bardzo i w odpowiedzi zapytałem Pana Komendanta, czy naprawdę wałbrzyscy policjanci to takie niedojdy, iż sami nie są w stanie ustalić lokalizacji kamer monitoringu miejskiego, a jednocześnie poinformowałem go, że po kilku miesiącach od zdarzenia nie ma żadnych szans, aby cokolwiek w tej sprawie policjanci na nagraniach mogli zobaczyć i Pan Komendant winien o takich prostych rzeczach wiedzieć. Niestety, nie wiem co podwładni Pana Komendanta wówczas ustalili, bo informacji o tym do chwili obecnej nie otrzymałem, co bez wątpliwości dowodzi tego, gdzie Pan Komendant ma moją osobę. No cóż, temu dziwić się nie muszę, zważywszy na to, że od lat zwracam uwagę na różne patologie, jakie się w szeregach wałbrzyskiej (ale nie tylko) policji zdarzają. Ale że w tym samym miejscu ma Komendanta Głównego Policji, to już spore moje zdziwienie wywołuje, co nie pomniejsza faktu, iż mogę się tylko cieszyć, mając w tym miejscu Komendanta Głównego za sąsiada. I tym mało zresztą optymistycznym akcentem felieton ten zakończę, informując jeszcze tylko, że ostatnio otrzymałem kolejne wieści o bulwersującym zachowaniu kilku wałbrzyskich policjantów, w tym oficera dyżurnego KMP. Albo jego pomocnika. Być może niedługo napiszę o tym więcej, kiedy tylko informacje te potwierdzę, albo o ich potwierdzeniu dowiem się z ustaleń innej instytucji.

Janusz Bartkiewicz

http://janusz-bartkiewicz.eu

***

Redakcja nie odpowiada za przedstawione dane, opinie i stwierdzenia, które stanowią wyraz osobistej wiedzy i poglądów autora. Treści zawarte w felietonie nie odzwierciedlają poglądów i opinii redakcji.

REKLAMA

REKLAMA

Archiwalne posty