https://db2010.pl Tygodnik DB2010 GAZETA AGLOMERACJI WAŁBRZYSKIEJ

Memento

W demokratycznym i praworządnym państwie policja ma za zadanie ścigać przestępców i chronić obywateli, więc każdy chętny do podjęcia służby w jej szeregach z tego podstawowego obowiązku winien przede wszystkim zdawać sobie sprawę. Z tych też powodów w szeregach policji nie powinno być miejsca dla wszelkich jawnych czy skrytych dewiantów, chcących służbę w jej szeregach traktować jako możliwość realizowania swych chorych ambicji i skłonności do dowolnego stosowania wobec obywateli każdego rodzaju przemocy. Niestety, to tylko mrzonka, bo ciężkie warunki służby i marne jej wynagrodzenie nie przyciąga do niej najlepszych z najlepszych, dobrze wykształconych i zaradnych ludzi, wyróżniających się wysokim morale, których celem nie jest praca w policji, ale służba w jej szeregach. Służba państwu i obywatelom. Nie chcę być źle zrozumianym, więc od razu podkreślam, że to co wyżej napisałem nie świadczy, iż uważam, że w szeregach polskiej policji nie ma ludzi o wskazanych przymiotach. Nie uważam tak, bo doskonale wiem, że w policji jest cała armia naprawdę wspaniałych funkcjonariuszy, którzy potrafią rozróżnić, czym jest praca, a czym służba. Przykro mi o tym pisać, ale – niestety – w policyjnych szeregach zbyt wielu jest też takich, którym się wydaje, że noszenie munduru chroni ich przed odpowiedzialnością za brutalne nadużycia prawa, w postaci stosowania bezprawnej przemocy fizycznej i psychicznej wobec innych obywateli. Jakoś trudno do ich świadomości przebija się fakt, że wprawdzie państwo dało im prawo stosowania przymusu fizycznego, ale jednocześnie precyzyjnie wskazało, w jakich przypadkach przymus ten może być stosowany. Trudno też zbyt wielu policjantom zrozumieć, że z chwilą zatrzymania nawet groźnego przestępcy, a zwłaszcza po tym jak zostaną założone mu kajdanki, przestępca ten staje się dla policjanta nietykalny, albowiem z urzędu odpowiada on za jego bezpieczeństwo fizyczne. Nawet jeżeli przed chwilą stosował wobec niego nawet bardzo dotkliwy przymus, mający doprowadzić do jego obezwładnienia. Wiem o czym piszę i mówię, bo samemu przez wiele lat przychodziło mi do trzymania nerwów na wodzy, kiedy zatrzymywaliśmy sprawców bardzo odrażających zbrodni i ręka świerzbiła bardzo, aby takiemu przylać mocno, aby sam poczuł czym jest ból, w tym ból psychiczny wywołany bezradnością wobec ten ból stosującego.

O tym wszystkim nie wiedzieli, lub wiedzieć nie chcieli, dwaj wałbrzyscy policjanci, którzy 26 lipca 2014 roku w towarzystwie dwóch funkcjonariuszy Straży Miejskiej ze Szczawna-Zdroju, podjęli na terenie Parku Zdrojowego w Szczawnie-Zdroju interwencję wobec dwóch mieszkańców Lichenia, którzy w towarzystwie innych osób spożywali w tym parku alkohol. Interwencja jak najbardziej zasadna skończyła się tym, że jednego z dwójki zatrzymanych – przed umieszczeniem go w samochodzie służbowym – skuto kajdankami. Na szczęście dla Jacka D. – bo to on został skuty – postronne osoby zdarzenie to nagrały telefonem komórkowym i na nagraniu widać, że przed umieszczeniem Jacka D. w samochodzie na jego twarzy nie było jakichkolwiek obrażeń. Niestety, po tym jak opuścił pojazd przed Komendą Miejską Policji w Wałbrzychu na ul. Mazowieckiej, jego cała twarz i koszula zalana była krwią obficie płynącą z rozbitego łuku brwiowego, co dowodnie wskazywało, że do tego urazu musiało dojść w samochodzie. Ponieważ sprawę tę kilka krotnie w Tygodniku DB 2010 relacjonowałem, pominę pozostałe szczegóły dotyczące innych jej aspektów, ograniczając się jedynie do samego pobicia Jacka D., który stosowne zawiadomienie o przekroczeniu uprawnień w związku z zatrzymaniem, w postaci niezgodnego z prawem naruszenia nietykalności cielesnej, złożył w Prokuraturze Rejonowej w Wałbrzychu, ale sprawa została przeniesiona do prokuratury w Kłodzku. Jak to – niestety – w większości takich przypadków bywa, prokuratura ta umorzyła postępowania nie dopatrując się jakiejkolwiek winny funkcjonariuszy, ale na wskutek postanowienia Sądu Rejonowego w Wałbrzychu, gdzie wpłynęło zażalenie Jacka D., śledztwo zostało podjęte i zakończyło się złożeniem do Sądu Rejonowego w Wałbrzychu aktu oskarżenia wobec tych dwóch policjantów.

Długo to trwało, ale 5 lutego 2020 roku Sąd Rejonowy w Wałbrzychu jednego z nich skazał na 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata, obowiązek przeproszenia na piśmie Jacka D., zapłacenia mu odszkodowania w wysokości 10 tys. zł za doznane krzywdy fizyczne i psychiczne oraz pokrycie wszelkich kosztów sądowych i procesowych (koszty adwokackie i koszty związane z powołaniem biegłych oraz przeprowadzonych ekspertyz). W ustnym uzasadnieniu sąd zwrócił przede wszystkim uwagę na to, że wyrok swój oparł nie tylko o zeznania świadków, ale przede wszystkim na twardych dowodach, jakie przedstawiła prokuratura i sam Jacek D., który uzyskał status oskarżyciela posiłkowego. Skazany został tylko jeden z funkcjonariuszy (Łukasz M.), albowiem w stosunku do drugiego postępowania zostało umorzono z uwagi na jego śmierć, jaka nastąpiła w wyniku zamachu samobójczego. I tą właśnie tragiczną śmiercią, będącą efektem problemów psychicznych tegoż funkcjonariusza, grał obrońca Łukasza M., który w trakcie końcowej mowy obrończej, starał się moralną winą obciążyć Jacka D., który wraz ze swym zatrzymanym kolegą (również pobitym przez tego drugiego policjanta) śmiał złożyć zawiadomienie o pobiciu go przez funkcjonariuszy policji. Obrońca Łukasza M., starał się w ten sposób wpłynąć na sąd uzasadniając, że powodem zamachu na życie były problemy związane z jego oskarżeniem i toczącym się procesem. Myślę, że taki styl obrony z adwokacką etyką zawodową nie miał nic wspólnego, a dla mnie osobiście było to coś mocno obrzydliwego. Tym bardziej, że drugi z zatrzymanych (funkcjonariusz straży pożarnej Przemysław R.) również kilka lat temu popełnił samobójstwo i Jackowi D. nawet przez myśl nie przeszło, aby twierdzić, że było to efektem traumy związanej z faktem zatrzymania, pobicia i oskarżenia o naruszenie nietykalności cielesnej interweniujących policjantów, od czego wraz z Jackiem D. zostali prawomocnie uniewinnieni. Sąd precyzyjnie wskazał, że tłumaczenie Łukasza M., iż Jacek D. rozcięcia łuku brwiowego doznał w wyniku tego, iż uderzał głową o jego łokieć, jest nie do przyjęcia, nie tylko dlatego, że przeciw temu zaświadczają twarde dowody. Trudno bowiem wyobrazić sobie, że w sytuacji, kiedy na tylnej kanapie pojazdu siedzą cztery osoby, skuty kajdankami Jacek D. pochyla się nisko, szukając policyjnego łokcia i uderza weń z taką siłą, że następuje rozcięcie łuku brwiowego. Słusznie sąd zauważył, że takie rozcięcie mogło (i musiało) być efektem uderzenia go łokciem przez policjanta, do czego – co dobitnie sąd podkreślił – policjant nie miał prawa, ponieważ policjant ma obowiązek przestrzegać prawa. A ja dodam, że – zgodnie z przepisami – wobec osoby skutej kajdankami wszelki przymus fizyczny nie może być stosowany. I nie można też przyjąć, jak podkreślił sąd, że policjanta usprawiedliwiają emocje będące efektem dynamicznej przeprowadzonej interwencji lub zachowaniem się zatrzymanego, który zresztą też działał pod wpływem emocji, bo policjant na służbie po prostu nie ma prawa emocjom dać się ponieść.

I niech to będzie dla wszystkich policjantów swoistym memento, bo aczkolwiek wyrok jest nieprawomocny, to jednak bardzo mocno wskazuje na ten zasadniczy problem.

Janusz Bartkiewicz

http://janusz-bartkiewicz.eu

***

Redakcja nie odpowiada za przedstawione dane, opinie i stwierdzenia, które stanowią wyraz osobistej wiedzy i poglądów autora. Treści zawarte w felietonie nie odzwierciedlają poglądów i opinii redakcji.

REKLAMA

REKLAMA

Archiwalne posty