https://db2010.pl Tygodnik DB2010 GAZETA AGLOMERACJI WAŁBRZYSKIEJ

Kasacja niezbędna jak tlen

K18 stycznia 2019 r. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu orzekł, że Kamil M., który w styczniu 2017 roku w Ząbkowicach Śl. brutalnie zamordował 19-letnią dziewczynę, nie będzie odbywał kary dożywocia, orzeczonej przez Sąd Okręgowy w Świdnicy. Sąd Apelacyjny uznał bowiem, że wystarczy aby więzienne bramy zamknęły się za zabójcą na lat 25.

Przyznam się, że dla mnie wyrok ten jest szokujący nie tylko z powodu niezwyklej brutalności dokonanego mordu, ale przede wszystkim z powodu jego uzasadnienia. Sekcja zwłok ofiary wykazała, że sprawca zadał jej w sumie ponad 118 ciosów w nożem (niektóre z tych ciosów trafiały w to samo miejsce, a więc trudno było je dokładnie policzyć), a konkretnie: 18 w szyję, 97 w okolice tułowia, w tym 4 razy w serce, 7 w wątrobę, a także kilka razy w lewe płuco. Ciosy były zadawane z taką siłą, że kuchenny nóż w pewnym momencie się złamał, więc zwyrodnialec sięgnął po drugi i kontunuował swe dzieło. Nawet na klatce schodowej, gdzie dziewczynie w pewnym momencie udało się uciec. Do zbrodni doszło w kuchni jej mieszkania, w ktorej przed pierwszym cioasem przez 3 godziny spokojnie rozmawiali.

Świdnicki sąd okręgowy nie miał wątpliwości, co do słuszności kary żądanej przez prokuraturę, ponieważ stwierdził, że oskarżony nie przejawiał skruchy ani refleksji nad tym, co się stało i ocenił, że szanse na jego resocjalizację są wysoce wątpliwe. Na pewno znaczenie dla takiej oceny miał również fakt, że Kamil M. aby trafić do zakładu dla osób chorych psychicznie, a nie do więzienia przed świdnickim sądem próbował udawać chorego psychicznie. Były to jednak próby bardzo nieudolne i dlatego sąd nie miał żadnych wątpliwości, że w momencie zbrodni Kamil M. był poczytalny i nie był pod wpływem alkoholu, ani narkotyków. Jednakże dla sądu apelacyjnego te ustalenia nie miały większego znaczenia, albowiem uznał, że 19-letni w chwili mordu zabójca na tak surową karę nie zasługuje, albowiem do tego zdarzenia nie był karany. Tak więc młody wiek i dotychczasowa niekaralność były jedynymi przesłankami, którymi sąd ten w swej łagodności się kierował. Nie chce mi się wierzyć w to, że są tacy sędziowie, którym się wydaje, iż w Polsce zdecydowana większość 19-latków jest notowana za jakieś przestępcze działania, w związku z czym zwyrodnialec z Ząbkowic Śl., który jeszcze paragrafów nie naruszył, zasługuje na tak wielkie wyróżnienie.

Jako prawnik z wykształcenia i były funkcjonariusz policji kryminalnej wiem, że istnieje art. 7 k.p.k., który stanowi, że sąd w wyrokowaniu kieruje się swobodną oceną dowodów, ale wiem też, że ocena ta musi być przede wszystkim przeprowadzona z uwzględnieniem zasad prawidłowego rozumowania, wskazań wiedzy i doświadczenia życiowego. Czy biorąc pod uwagę wskazane przez sąd apelacyjny przesłanki obniżenia wyroku mam uwierzyć, że sąd ten uwzględnił te kodeksowe zasady? Przyznam szczerze, że bardzo w to wątpię, bo przecież ustawodawca świadomie wprowadził karę dożywocia (w miejsce ponoć niehumanitarnej kary śmierci), aby zapewniając społeczeństwu maksimum bezpieczeństwa, trwale eliminować życia publicznego i społecznego te jednostki, które bezpieczeństwu ludzi zagrażają. Bo co będzie, kiedy do cna zdemoralizowany więziennym życiem, zwyrodnialec ten po 25 latach (a może nawet już po 20 latach) wyjdzie na wolność? Widać sądowi apelacyjnemu zabrakło w tej mierze wyobraźni. Twierdzenie, że dotychczasowa niekaralności 19-latka jest przesłanką do drastycznego obniżenia kary, w mojej ocenie nie mieści się w żadnej logice i wątpię, aby w uzasadnieniu wyroku ktokolwiek zdolny był dostrzec jakieś objawy prawidłowego rozumowania, wiedzy lub doświadczenia życiowego. Nie dziwię się więc, że Prokuratura Okręgowa ze Świdnicy zapowiada wystąpienie do prokuratora generalnego o kasację tego kuriozalnego wprost wyroku i jestem przekonany, że kasacja ta do Sądu Najwyższego wpłynie.

Tak samo jak wpłynęła w sprawie, również kuriozalnego, wyroku uniewinniającego dwóch wałbrzyskich policjantów, którzy według prokuratury dopuścili się śmiertelnego pobicia zatrzymanego na terenie V Komisariatu 35-letniego Piotra Grucy. Przypomnę, że wrocławski sąd apelacyjny uniewinnił oskarżonych zaraz po tym, jak w uzasadnieniu wyroku stwierdził, iż to tylko oni mogli zatrzymanego skatować do tego stopnia, że po opuszczeniu terenu komisariatu, niedługo po tym opuścił też ziemski padół! Zwrócono im koszty procesu, wyrównano straty poniesione z tytułu zawieszenia w pełnieniu obowiązków służbowych i przywrócono do pracy. Nie do służby, nigdy tego nie napiszę, ale do pracy. Ich przełożeni (od komendanta miejskiego, poprzez wojewódzkiego, do komendanta głównego) nie skorzystali z okazji, aby zgodnie z ustawą o policji zwolnić ich z uwagi na „ważny społecznie interes policji” i teraz chyba przyjdzie za to zapłacić, a w zasadzie przyjąć na klatę publiczne ośmieszenie. Dlaczego? Ano dlatego, że z niepotwierdzonej (na razie) informacji wiem, iż Sąd Najwyższy kasację przyjął i prawdopodobnie być może już w maju spraw trafi ponownie na wokandę. A jeżeli tak, to panowie ci (jeden już odszedł na emeryturę) ponownie nabędą status podejrzanych, a wtedy – zgodnie z prawem – jeden z nich będzie musiał zostać ponownie zawieszony w czynnościach służbowych. A co będzie, jeżeli teraz sąd apelacyjny (albo okręgowy) uzna ich winę? Co wówczas powiedzą ich przełożeni, którzy choć, mogli to jednak tego nie uczynili i pozwolili im, aby z piętnem „katów” mogli pełnić służbę na wałbrzyskich ulicach ? Chociaż kto wie? Wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu w sprawie zwyrodnialca z Ząbkowic Śl. pozwala im raczej ufnie patrzeć w przyszłość, bo wprawdzie pobity człowiek zmarł, ale przecież tylko jeden z nich mógł zadać mu śmiertelny cios. Furda więc, że drugi nie zareagował. Bardzo pewny siebie zdaje się być ten z uniewinnionych policjantów, który w dalszym ciągu stoi w Wałbrzychu na straży porządku i bezpieczeństwa obywateli. Jest tak pewny swego, że 16 stycznia br. podczas porannego joggingu zaatakował mnie fizycznie, uderzając łokciem w bok, kiedy mijaliśmy się na chodniku przy ul. Wieniawskiego. Szkody większej mi nie uczynił, ale naruszył moją nietykalność cielesną, bo widocznie chciał się zemścić za to, że jego proces komentowałem na łamach Tygodnika DB 2010. Powiadomiłem o powyższym zarówno komendanta miejskiego, wojewódzkiego i głównego policji, bo to oni pozwolili, aby w mundurze pracował nadal, ale nie sądzę, aby to jakiś skutek przyniosło. Dlatego głoszę to publicznie, bo mając w pamięci wydarzenia z Gdańska, nie mam pewności, czy funkcjonariusz ten nie będzie chciał sprawdzić, czy siła jego ciosów, od czasu wydarzenia na terenie Komisariatu V w Wałbrzychu, przypadkiem nie zmalała. Przyznam się, że nie bardzo podoba mi się perspektywa, iż zasady prawidłowego rozumowania oraz wskazań wiedzy i doświadczenia życiowego sędziów (nie daj boże tych z Wrocławia) mogłaby oceniać moja żona i dzieci, gdybym głosu, tak jak Piotr Gruca, wydobyć z siebie nie był już w stanie…

Janusz Bartkiewicz

www.janusz-bartkiewicz.eu

***

Redakcja nie odpowiada za przedstawione dane, opinie i stwierdzenia, które stanowią wyraz osobistej wiedzy i poglądów autora. Treści zawarte w felietonie nie odzwierciedlają poglądów i opinii redakcji.

REKLAMA

REKLAMA

Archiwalne posty