https://db2010.pl Tygodnik DB2010 GAZETA AGLOMERACJI WAŁBRZYSKIEJ

Wyspa

bohun bartkiewicz
 
 
 
 
Kiedyś napisałem, że zdając sobie sprawę z tego, iż SLD nie ma szans na wygranie wyborów parlamentarnych, cieszę się, że wygra je Prawo i Sprawiedliwość, bo nienawidząc D. Tuska, rozliczy wówczas wszelkie draństwo do jakiego przez 8 lat dopuszczała się Platforma Obywatelska. Jednocześnie zakładałem, że sprawując rządy PiS, które dla mnie było i jest ideologicznym bliźniakiem Platformy, tak da obywatelom w kość, iż ponownie zwrócą się w stronę Sojuszu, który dwukrotnie cieszył się olbrzymim poparciem społecznym, o jakim prezes Jarosław i inne prawicowe ugrupowania, mogą jedynie sobie tylko pomarzyć. Ograniczony charakter felietonu nie pozwala mi w tym miejscu przypomnieć przyczyn, z powodów których SLD został wypchnięty poza margines parlamentarnego życia, bo akurat nie to jest tematem moich dzisiejszych rozważań, ale do tematu będę powracał, bo czas politycznie staje się bardzo gorący.
Jest coraz goręcej, aż boję się, że może z tego jakiś pożar wybuchnąć, bo PiS (a faktycznie prezes Jarosław) bez przerwy temperaturę podgrzewa. Nie będę przypominał kagańca i smyczy nałożonej na Trybunał Konstytucyjny, wprowadzenie autorytarnego drylu w prokuraturze, podporządkowanie Zbigniewowi Ziobro sądów powszechnych i ciągle tlący się zamach na Sąd Najwyższy i Krajową Radę Sądowniczą. Odpuszczę sobie totalne niszczenie naszych sił zbrojnych, obsadzanie wszystkich możliwych do odsadzenia w Polsce stanowisk przez ludzi pokroju BMW (przypomnę: Bierny Mierny ale Wierny), rozwalenie policji poprzez wyrzucanie z jej szeregów wszystkich tych, którzy służbę zaczęli w MO, a tym, którzy choć jeden dzień służyli w SB, zrabowanie ich rent i emerytur. Nie wspomnę o zniszczeniu polskiej hodowli koni arabskich, czy zbrodniczego w swym wymiarze niszczenia Puszczy Białowieskiej wpisanej na listę Dziedzictwa Światowego UNESCO, czy ostatnio ogłoszonego zamiaru uczynienia z Obrony Terytorialnej Kraju czegoś na wzór niesławnej pamięci dawnego peerelowskiego ORMO. Mogę tak długo wyliczać, ale muszę się powstrzymać z uwagi na wspomniane ograniczenia tekstowe.
Obecnie prezes Jarosław niebezpiecznie podgrzewa polityczną (tym razem międzynarodową) atmosferę poprzez ogłoszenie nowych pretensji do wojennych reparacji, jakie Niemcy miały wypłacić (na podstawie odrębnej umowy w Poczdamie) Związkowi Radzieckiemu, który część tych reparacji (15%) miał przeznaczyć dla Polski. W 1954 roku rząd polski podjął decyzję o zrzeczeniu się tego prawa, co zostało przez Polskę potwierdzone w 1970 i 2004 roku. Dziś prezes Jarosław ustami swoich wiernych akolitów oświadcza, że Niemcy są nam winni jeden bilion dolarów USA i Polska będzie dążyć do ich odzyskania wraz z należnymi odsetkami. Robi się więc niebezpiecznie, bo prezes zupełnie zapomniał, że w wyniku arbitralnych decyzji Józefa Stalina, Niemcy utraciły na rzecz Polski ponad jedną piątą swojego terytorium, zamieszkałego przez 8 milionów obywateli Niemiec. Robi się niebezpiecznie, bo żądania prezesa mogą doprowadzić do tego (i na pewno tak się stanie), że potomkowie tychże 8 milionów Niemców pozbawionych przez Polskę swych majątków, wystąpią do międzynarodowych trybunałów z żądaniem wypłacenia im stosownego odszkodowania. Na wzór tego, o jakie występują dzisiejsi potomkowie polskich przedwojennych kapitalistów i właścicieli polskich chłopów, którym państwo polskie coraz hojniej i głupiej wypłaca wielkie odszkodowania lub zwraca im majątki, często przed wojną zadłużone u państwa po uszy. Nie mam wątpliwości, że wspomniane międzynarodowe trybunały odszkodowania takie będą obywatelom Niemiec przyznawać, a Polska pod groźbami sporych kar, będzie zmuszana do ich wypłacania.
Ale to nie koniec, bo zdaje się prezes Jarosław zapomniał, że sprawa polskich granic zachodnich, co zostało uchwalone na konferencji w Poczdamie w 1945 roku, miała zostać ustalona na odrębnej konferencji międzynarodowej, czego do dziś nie zrealizowano. Sprawę uznania granicy polsko-niemieckiej załatwił Władysław Gomułka, doprowadzając do podpisania w 7 grudnia 1970 roku umowy o podstawach normalizacji stosunków między Polską a Republiką Federalną Niemiec, co zostało potwierdzone polsko-niemieckim traktatem granicznym podpisanym 14 listopada 1990 roku. Jednakże historia uczy, że każdą umowę można wypowiedzieć, a nawet zerwać bez wypowiedzenia. Jeżeli więc rząd PiS unieważnić chce (lub uznać za nieistniejącą) decyzję polskiego rządu z 1954 roku, to rząd niemiecki będzie miał prawo do wypowiedzenia zawartych z Polską umów granicznych, a my wszyscy, niezależnie kogo w Polsce popieramy, poniesiemy tego bardzo poważne konsekwencje.
Prezes Jarosław i rzesze jego wyznawców nie wiedzą, albo zapomnieli, że jednym gwarantem trwałości naszych zachodnich i północnych granic był Związek Radziecki, którego dziś nie ma, a na obszarach, które w 1939 i 1944 roku Polsce odebrał, dziś istnieją suwerenne państwa, z którymi w większości Polska utrzymuje w miarę przyjazne stosunki. Musimy też zadawać sobie sprawę, że polityka POPiS spowodowała, iż dzisiejsza Rosja nie jest nam przychylna i w sytuacji żądania zwrotu Niemcom ich dawnych terytoriów, umyje ręce. Powie, co najwyżej, aby Polska zażądała zwrotu swych terytoriów od Ukrainy, Białorusi i Litwy, bo to nie ona, tylko Stalin ziemie te od Polski oderwał. Cudze się łatwo oddaje, ale ręczę, że o naszych wschodnich kresach możemy śmiało zapomnieć, przy czym los naszych Ziem Odzyskanych wcale taki pewny być nie musi. Przypomnę co Unia Europejska i Stany Zjednoczone zrobiły z Serbią (członkiem ONZ), odbierając jej historyczną krainę Kosowo. I stało się to niedawno, na naszych oczach i z naszym poparciem.
10 września prezes Jarosław zakrzyknął, że nawet jeżeli pozostaniemy sami w Europie, to pozostaniemy wyspą wolności i tolerancji (???). Szkoda tylko, że nie dokrzyczał, iż wyspa ta mieć będzie wielkość i kształt Księstwa Warszawskiego, czyli kadłubowego państwa bez ziem wschodnich i zachodnich. Bo stać się tak może, jeżeli prezes nie zaprzestanie walki z Unią Europejską, co w konsekwencji doprowadzi do wyjścia lub wykluczenia Polski z unijnego członkostwa. Stracimy przez to nie tylko wielkie pieniądze na inwestycje i dla rolników, możliwość swobodnego podróżowania i pracy, ale być może zostaniemy pozostawieni sami sobie na tej wyspie wolności i tolerancji, otoczonej murami niechęci, a nawet wrogości. Jest naszym obowiązkiem we własnym interesie i wobec przyszłych pokoleń, aby do tego nie dopuścić. Jeszcze jest szansa, więc jej nie zmarnujmy!
Janusz Bartkiewicz
www.janusz-bartkiewicz.eu

REKLAMA

REKLAMA

Archiwalne posty