Wysoki Sądzie, nie ma żadnych wątpliwości, na co słusznie wskazał w wyroku sąd I instancji, że toczący się proces, nie był procesem o wolność słowa. Należy też podkreślić, że nie był to proces dotyczący literackiej twórczości Olgi Tokarczuk, ponieważ toczące się postępowanie miało rozstrzygnąć, czy oskarżony Roman Gileta dopuścił się groźby karalnej wobec trzech radnych kluby PiS w Radzie Miejskiej w Wałbrzychu. Orzekając w tej sprawie sąd uznał, że do popełnienia przestępstwa doszło, albowiem treść wpisu, jaki na stronie internetowej Facebook zamieścił oskarżony, wywołała w pokrzywdzonych uzasadnioną obawę, że groźba owa zostanie spełniona. Wydając takie orzeczenie, sąd I instancji dopuścił się rażącego naruszenia prawa, co miało niewątpliwy wpływ na jego treść.
Przede wszystkim naruszenie to dotyczyło zasady swobodnej oceny dowodów, przez to, że sąd uznał, iż oskarżony zagroził Cezaremu Kuriacie, Mirosławowi Bartolikowi i Beacie Mucha, że zabije ich poprzez ucięcie głowy maczetą. Tymczasem stan faktyczny jest tego rodzaju, że oskarżony w pierwszej części owego wpisu zamieścił takie oto słowa „proszę o opublikowanie nazwisk tych (…) z Pis””, co dowodnie wskazuje, że nie miał na myśli żadnej konkretnej osoby, będącej radnym z ramienia tego ugrupowania, a więc nie wiedział, kto faktycznie dopuścił się zachowania, które go oburzyło. Z dyspozycji art. 190 kk wynika jednoznacznie, że groźba musi być skierowana do „innej osoby”, a więc indywidualnie oznaczonej. Realizacja takiego zamiaru mogłaby być możliwa dopiero w momencie, kiedy oskarżony otrzymałby informację o danych personalnych radnych, których zachowanie wywołało wzburzenie oskarżonego. Sąd meriti uznał, że krąg osób, do których odnosiły się słowa oskarżonego był bardzo wąski i tylko kilka osób spełniało wyznaczone kryterium, czyli były radnymi określonego ugrupowania politycznego w Radzie Miejskiej Wałbrzycha. Stosując taką argumentację sąd za dowód uznał swoje własne domysły, albowiem nie zostało udowodnione, że oskarżony zna na pamięć nazwiska wszystkich radnych miejskich, w tym nazwiska radnych PiS. Bo gdyby je faktycznie znał, to nie apelowałby o ich publikację. W takim stanie rzeczy, za niedającą się usunąć wątpliwość uznać należy to, czy oskarżony znał te nazwiska, czy też nie. Wątpliwość tego rodzaju należy przyjąć na korzyść oskarżonego, co automatycznie wyklucza przyjęcie tezy, że groził on wskazanym w akcie oskarżenia osobom. Już tylko ta okoliczność wyklucza popełnienie przez oskarżonego zarzucanego mu czynu.
Za rażące naruszanie zasad wyrażonych w art. 7 k.p.k. uznać należy również przyjęcie przez sąd I instancji, że groźba, jakiej miał się dopuścić oskarżony, wzbudzała w zagrożonych uzasadnioną obawę, że będzie spełniona. W orzecznictwie Sądu Najwyższego, jak i sądów powszechnych oraz w doktrynie prawa karnego wyraża się przekonanie, że subiektywna obawa pokrzywdzonego, iż groźba zostanie spełniona, jest niewystarczająca, gdyż ustawa posługuje się zwrotem o uzasadnionej obawie, a więc decydujące znaczenia mają okoliczności i sposób wyrażenia groźby, które mogą uzasadniać realną obawę jej spełnienia. Pozwala to wyeliminować z zakresu karalności te groźby, których nikt rozsądny nie potraktowałby realnie, jak na przykład groźby dla żartu, ośmieszenia lub dokuczenia komuś. Subiektywna obawa pokrzywdzonego o prawdopodobieństwie realizacji groźby musi być uzasadniona, tzn., że zarówno okoliczności wyrażenia groźby, jak i osoba grożącego, na obiektywnym, normalnie wrażliwym obserwatorze wywołają wrażenie, iż groźba wyrażona została na serio i będzie spełniona. Jednakże taka subiektywna obawa, w odbiorze zagrożonego, powinna zostać przez sąd orzekający obiektywnie zweryfikowana pod kątem, czy zagrożony istotnie mógł w danych okolicznościach w ten sposób groźbę odebrać. Trudno więc zgodzić się z – wyrażonym w sposób pośredni – przekonaniem sądu, że ktokolwiek w Wałbrzychu, a zwłaszcza w środowisku znającym oskarżonego, uznałby za realne, aby Roman Gileta po zakupieniu w supermarkecie maczety, udał się na sesję rady, by publicznie dokonać ścięcia głów pokrzywdzonym.
Sąd I instancji nie wziął pod uwagę, że obawa spełnienia groźby wynikała, co było podnoszone przez wszystkich pokrzywdzonych, z tragicznego zabójstwa działacza PiS w Łodzi oraz ze strachu przed tzw. lewactwem, które w ich mniemaniu działaczom PiS zagraża (zeznania pokrzywdzonego Cezarego Kuriaty). Wiedza i doświadczenie życiowe sądu winny doprowadzić do konstatacji, że to akurat środowiska skrajnej prawicy (a więc tej wspierającej PiS) dopuszczają się nie tylko słownych, ale też nader licznych fizycznych ataków na tych, których przez ich demokratyczne zasady i liberalizm, uznają właśnie za lewaków. Dowodzą tego, praktycznie codzienne doniesienia prasowe i komunikaty organów ścigania. Przyjmując, że oskarżony dopuścił się groźby karalnej, sąd meriti kilkakrotnie zdecydowanie podkreślał, że absolutnie wyklucza, aby oskarżony miał zamiar spełnienia swej groźby. Jeżeli zatem sąd ten taki zamiar zdecydowanie wykluczył, to musiał uznać groźbę ta za nierealną, czyli w sposób obiektywny nie budzącą obaw, że zostanie spełniona. Innymi słowy: jeżeli sąd stwierdził brak zamiaru, to jednocześnie wskazał na brak winy, a tam gdzie nie ma winy, nie może też być przestępstwa, ponieważ (na co wskazuje orzecznictwo SN) samo subiektywne odczucie zagrożonych nie wystarcza. Zgodnie z zasadami wyrażonymi w przepisach karnych, nie popełnia przestępstwa sprawca czynu, jeżeli nie można mu przypisać winy w czasie czynu /nullum crimen sine culpa/, a jak już wspomniano wyżej, sam sąd I instancji zdecydowanie podkreślał, że o zamiarze spełnienia groźby nie może być mowy.
Na powyższe wskazuje też bez wątpliwości, zachowanie oskarżonego, który w krótkim czasie po zamieszczeniu, wpis ten usunął, a do przewodniczącej Rady Miejskiej w Wałbrzychu wystosował pisemne przeprosiny, kierowane do członków kluby radnych PiS. Takie zachowanie oskarżonego, przed zawiadomieniem o przestępstwie złożonym przez radnych z PiS, dowodnie świadczy, że nie miał on absolutnie żadnych przestępczych zamiarów, a wpis ten należałoby potraktować jedynie – abstrahując od obscenów – jako swoistą formę protestu przeciwko zachowaniu radnych z PiS. Tym bardziej, że sam sąd I instancji wskazał, iż „zachowanie pokrzywdzonych, którzy sprzeciwiali się nadaniu tytułu honorowego obywatela Wałbrzycha, pani Oldze Tokarczuk, rzeczywiście mogło prowadzić rozsądnie myślącą osobę do krytyki takiej postawy.” Nieudolności krytyki i jej nadmiernie emocjonalnego charakteru nie można jednak w żaden sposób uznać za czyn przestępczy. Biorąc zatem pod uwagę okoliczności wskazane w niniejszej apelacji wnoszę, aby Wysoki Sąd, kierując się poczuciem nie tylko sprawiedliwości społecznej, uniewinnił Romana Giletę od stawianego mu zarzutu.
Janusz Bartkiewicz
www.janusz-bartkiewicz.eu