https://db2010.pl Tygodnik DB2010 GAZETA AGLOMERACJI WAŁBRZYSKIEJ

Nie było pobicia w komisariacie?

 
Sąd pierwszej instancji uniewinnił dwóch byłych policjantów z komisariatu w wałbrzyskiej dzielnicy Biały Kamień, którzy byli oskarżeni o śmiertelne pobicie mieszkańca Wałbrzycha. Wyrok nie jest prawomocny, a prokurator i oskarżyciel posiłkowy zapowiedzieli złożenie apelacji.
 
26 października 2016 r. w Sądzie Okręgowym w Świdnicy zapadł wyrok uniewinniający Pawła H. I Grzegorza K. – byłych już funkcjonariuszy Komisariatu V Policji w Wałbrzychu – którym Prokuratura Okręgowa w Świdnicy zarzuciła popełnienie przekroczenia uprawnień, polegających m.in. na tym, iż w trakcie wykonywania czynności służbowych w stosunku do Piotra G., w budynku Komisariatu V Policji, wzięli udział w jego pobiciu w dniu 9 sierpnia 2013 roku, narażając go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia przez zadawanie kopnięć i uderzeń pięścią, czym spowodowali u pokrzywdzonego liczne obrażenia ciała, które skutkowały jego zgonem. Proces rozpoczął się 29 sierpnia br., o czym informowaliśmy na łamach Tygodnika DB 2010 w numerze 34 (306) z 01.09.2016 r. Treść wyroku zaskoczyła zarówno oskarżyciela publicznego, jak i oskarżyciela posiłkowego oraz jego pełnomocnika procesowego.
– Na rozprawie nie zdarzyło się nic takiego, co podważyłoby tezy aktu oskarżenia, nie mniej jednak sąd materiał dowodowy ocenił tak, jak ocenił. Złożyliśmy wniosek o pisemne uzasadnienie wyroku i na pewno od tego wyroku będziemy apelować. Sąd w ustnych motywach wyroku stwierdził, że nie jest w stanie ponad wszelką wątpliwość wskazać na winę i sprawstwo tych dwóch oskarżonych. Z punktu widzenia oskarżyciela publicznego na rozprawie, w wyniku przesłuchań świadków, a także przeprowadzonej wizji w Komisariacie V, nie wydarzyło się nic, co de facto spowodowałoby zmianę naszego stanowiska. Nikt ze świadków nie zmienił zeznań w taki sposób, który obracałby w pył cały akt oskarżenia. Przyjętą przez oskarżenie sekwencję zdarzeń na podstawie przedstawionych poszlak, które w tej sprawie mieliśmy – był proces poszlakowy, bo nie mieliśmy bezpośrednich dowodów – sąd ocenił odmiennie niż to uczyniła prokuratura – powiedział nam prokurator Tomasz Orepuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej, a jednoczesne oskarżyciel w toczącym się procesie.
Praktycznie identyczne stanowisko prezentuje mecenas Marek Kus, przedstawiciel procesowy oskarżyciela posiłkowego, który powyższe stanowisko prokuratury uzupełnił o stwierdzenie, że obrońcy obydwu oskarżonych nie przedstawili absolutnie żadnego dowodu, który by mogły stanowić podstawę do obalenia poszlak procesowych, na jakich oparty był akt oskarżenia. Poszlaki te w sposób jednoznaczny wskazywały na sprawstwo oskarżonych. Dlatego też i oskarżyciel posiłkowy, kiedy tylko otrzyma pisemne uzasadnienie wyroku, złoży odrębną apelację. Natomiast rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Świdnicy ograniczył się jedynie do stwierdzenia:
– Wyrok jest nieprawomocny. Prokurator, pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego oraz obrońcy oskarżonych złożyli zapowiedź apelacji przez wnioski o sporządzenie uzasadnienia – powiedziała nam sędzia Agnieszka Połyniak.
Jednocześnie rzecznik prasowy sądu nie mógł nas poinformować, czym się kierował sąd wydając wyrok uniewinniający, z uwagi na to, że „nie zna treści ustnego uzasadnienia wyroku, a informacja tego rodzaju zostanie przedstawiona, kiedy tylko znana mu będzie treść pisemnego uzasadnienia wyroku”.
Janusz Bartkiewicz
 policja_radiowoz
 
 
 
 
 
 
***
 
Komentarz redakcji
 
Wiedziałem, że materiał dowodowy na którym Prokuratura Okręgowa w Świdnicy oparła akt oskarżenia, oparty był jedynie na poszlakach, albowiem żadnego bezpośredniego dowodu wskazującego na sprawców śmiertelnego pobicia (wręcz skatowania) Piotra G. z Białego Kamienia, nie było. Nie jest to ani pierwszy, ani ostatni taki przypadek, kiedy prokurator oskarża na podstawie ustalonych poszlak, a sąd na takiej też podstawie wydaje wyrok skazujący. W sprawie oskarżonych Pawła H. i Grzegorza K. sąd jednak stwierdził, że nie jest w stanie ponad wszelką wątpliwość wskazać na winę i sprawstwo oskarżonych, co na dobrą sprawę mogę sobie tłumaczyć procesową zasadą in dubio pro reo (zawartą w art. 5 § 2 Kodeksu postępowania karnego), zgodnie z którą wątpliwości nie dających się usunąć nie można tłumaczyć na niekorzyść oskarżonego. Owszem mogę, ale w tej sprawie coś mi za mocno zgrzyta, abym mógł przyjąć, że zasada ta winna mieć zastosowanie.
Chodzi więc o wątpliwości, których nie da się rozstrzygnąć, czyli o sytuacji, kiedy wyczerpano wszystkie możliwości ich wyjaśnienia. Ale „usunięcie wątpliwości” zawsze jest możliwe, a wszystko zależy tylko od woli tego, kto ma prawo i obowiązek do tegoż usunięcia dążyć. Przypomnę, że nie tak dawno (12.05. br. w nr 19 Tygodnika DB 2010) pisałem o procesie prowadzonym w sprawie pobicia w Komisariacie I Policji w Wałbrzychu Pawła R., w którym najpierw Sąd Rejonowy w Wałbrzychu, a następnie Sąd Okręgowy w Świdnicy, oskarżonych funkcjonariuszy policji uznał za winnych. A te dwa zdarzenia miały prawie identyczny przebieg i okoliczności oraz oparte były na bardzo zbliżonych podstawach, czyli poszlakach. W obu tych przypadkach sekwencja zdarzeń była identyczna:
Policjanci (mniej lub bardziej zasadnie, ale raczej mniej) zabierają pokrzywdzonych na komisariat, czyli dokonują ich zatrzymania. Następnie wypuszczają do domu w stanie, który jednoznacznie wskazuje, że zostali oni na terenie tychże komisariatów pobici. Różnica jest taka, że Paweł R. miał szczęście i przeżył, przez co mógł w sądzie składać zeznania. Piotr G. tego „szczęścia” nie dożył, ale zdążył przed śmiercią zadzwonić do swych kolegów, którym powiedział, że został pobity przez „pały”, co – jak wiadomo już chyba w gimnazjum – jest to powszechnie stosowana nazwa dzisiejszych policjantów. Trudno przyjąć, że człowiek ewidentnie skatowany, mający w sobie ostatnie okruchy życia, opowiada swoim kolegom jakieś bajki i wymyśla sobie, że został pobity przez funkcjonariuszy policji. Koledzy ci stosowne zeznania złożyli w postępowaniu przygotowawczym (śledztwie) i przed sądem, a ich moc jest równoważna zeznaniom złożonym przez Pawła R, który też twierdził, że pobili go funkcjonariusze policji. Innych bezpośrednich świadków zdarzenia, w obu przypadkach, nie było, ale zeznania te podparte zostały stosownymi obdukcjami (w sprawie Piotra G. ekspertyzami medycznymi) wskazującymi na rodzaj zadanych ciosów i stosowanych narzędzi, czyli przedmiotów. Ponadto badania tzw. billingów wskazały bez wątpliwości, że Piotr G. telefonował do swych kolegów prawie bezpośrednio po wyjściu z komisariatu, a ani w śledztwie, ani podczas procesu, nie przywołano chociażby jednej informacji wskazującej na to, że 9 sierpnia 2013 roku na trasie pomiędzy komisariatem, a miejscem z którego telefonował Piotr G., doszło do jakiejś szamotaniny, bójki, czy innego zdarzenia, które pozwalałoby przypuszczać, iż właśnie tam powstały doznane obrażenia, skutkujące bardzo szybkim zgonem.
Więc o jakich wątpliwościach możemy w tym przypadku mówić? Jakie wątpliwości, których nie można usunąć, miał sąd? Proces był poszlakowy w takim samy zakresie, jak poszlakowym był proces w sprawie pobicia Pawła R. Ale czy fakt, że materiał dowodowy opierał się na poszlakach, może być powodem uznania oskarżonych za niewinnych? Otóż nie i na dowód tego przypomnę kolejną sprawę, o której już wielokrotnie (nie tylko na łamach Tygodnika DB 2010) pisałem, ale i sam miałem w niej swój osobisty udział.
Otóż w marcu 2000 roku został zastrzelony znany wałbrzyski antykwariusz i Prokuratura Okręgowa w Świdnicy, nie dysponując jakimkolwiek dowodem wskazującym na sprawców zbrodni, akt oskarżenia oparła na tak zwanym „zamkniętym łańcuchu poszlak wskazującym na fakt główny”. I nikt nie miał wątpliwości co do winy oskarżonych, łącznie z Sądem Najwyższym, który uznał, że przedstawione przez prokuraturę poszlaki są absolutnie wystarczające. Stało się tak, chociaż poszlaki te były tak naprawdę warte funta psich kłaków, bo opierały się na zeznaniach świadków anonimowych, którzy na temat zabójstwa nie posiadali nawet podstawowej wiedzy. Nic nie widzieli, nic nie słyszeli, nie byli nawet w pobliżu miejsca zbrodni w czasie jej trwania, ani tuż przed nią, jak i po niej. Oni tylko zeznali, że jeden notoryczny konfabulant pewną bajkę im opowiedział. Przypomnę, że proces jednakże toczył się nie o to, czy konfabulant coś mówił, czy nie. Toczył się, ponieważ na tej konfabulacji oparto akt oskarżenia, dla potrzeb którego stworzono właśnie – jak najbardziej sztuczny – łańcuch poszlak, który rzekomo miał wskazywać na fakt główny, czyli na to, że oskarżeni zastrzelili antykwariusza. W jego wyniku dwaj niewinni chłopcy zostali skazani na 25 lat więzienia. I nikt z policjantów, prokuratorów i sędziów nie miał z tego powodu żadnych wyrzutów sumienia, chociaż proces był jak najbardziej poszlakowy.
A jakimi dowodami i poszlakami dysponował sąd orzekający w sprawie śmiertelnego pobicia Piotra G? Dowód pierwszy: Piotr G. został doprowadzony do komisariatu V. Dowód drugi: bezpośrednio po jego opuszczeniu dzwonił do kolegów i mówił, że pobiły go „pały”. Dowód trzeci: w wyniku odniesionych obrażeń zmarł w odległości około 1 kilometra od komisariatu V. Mocne? Według mnie – bardzo. A teraz poszlaki. Pierwsza: w komisariacie przebywało pięciu funkcjonariuszy, ale trzech z nich zeznało, że z pobiciem nie mieli nic wspólnego. Poszlaka druga: zatrzymania dokonali Paweł H. I Grzegorz K. i to oni pozostawali w bezpośrednim kontakcie z zatrzymanym, aż do czasu opuszczenia przez niego komisariatu. Poszlaka trzecia: na trasie pomiędzy komisariatem a miejscem, z którego telefonował Piotr G., nie odnotowano żadnego zdarzenia, którego nawet pośrednim skutkiem mogłyby być obrażenia odniesione przez Piotra G. Jakich zatem wątpliwości usunąć nie mógł sąd, wchodzący w skład wydziału, którego przewodniczącym jest sędzia, swego czasu będący przewodniczącym składu orzekającego, który na podstawie wątpliwych poszlak skazał Radosława Krupowicza i Patryka Rynkiewicza na kary 25 lat pozbawienia wolności? Myślę, że tego rodzaju wyroki, jak w przypadku Pawła H. I Grzegorza K., to zielone światło dla panów i pań policjantów i zastanawiam się: kto będzie następny? Kto nie będzie miał tyle szczęścia co Paweł R. i dziesiątki tych, którym akurat prokuratura wiary dać nie chce?
Janusz Bartkiewicz
www.janusz-bartkiewicz.eu

REKLAMA

REKLAMA

Archiwalne posty