https://db2010.pl Tygodnik DB2010 GAZETA AGLOMERACJI WAŁBRZYSKIEJ

Wałbrzyszanin na Maracanie

Finałowy mecz mundialu 2014 zostanie rozegrany na stadionie Maracana w Rio de Janeiro. Obecnie wygląda on zupełnie inaczej niż wtedy, gdy był największą areną piłkarską na świecie. – Gdy broniłem na nim polskiej bramki, świątynia brazylijskiego futbolu zrobiła na mnie wielkie wrażenie – powiedział wałbrzyszanin Marian Szeja.
 
Szeja 4
 
Zbudowany w latach 1948-1950 stadion długo mógł pomieścić ok. 200 tys. widzów. Obecnie, po wielu modernizacjach, zasiada na nim maksymalnie ponad 78 tys.
Jedyny mecz biało-czerwonych z Brazylią na Maracanie, prowadzonych przez trenera Antoniego Brzeżańczyka, odbył się 8 czerwca 1966 roku. Gospodarze wygrali go 2:1. Była to druga, a pierwsza po II wojnie światowej konfrontacja obu zespołów.
– Gdy wybiegliśmy na boisko, znaleźliśmy się niczym w ogromnym, wrzącym kotle. Na trybunach zasiadł komplet widzów. Nigdy wcześniej, ani nigdy później nasza reprezentacja nie grała przed tak olbrzymią widownią. Tumult był ogłuszający i należało zwracać baczną uwagę na ruchy sędziego, bo gwizdka nie było słychać – podkreślił.
– Przed naszym meczem odbyło się spotkanie drugich reprezentacji Brazylii i Peru – dodał.
W tym czasie Szeja był na co dzień zawodnikiem II-ligowego Górnika Thorez Wałbrzych, który rozgrywał swoje mecze na stadionie przy ul. Dąbrowskiego w dzielnicy Biały Kamień.
– Był on wręcz mikroskopijny. Część kibiców obserwowała mecze z pobliskich drzew oraz balkonów. Nawierzchnia boiska była żużlowa i każdy z nią kontakt groził kontuzją. Kontrast tego stadionu z Maracaną był więc szalony – wyjaśnił.
Czy czuł się tym zdeprymowany? – Oczywiście, na początku wszyscy byliśmy stremowani, ale szybko otrząsnęliśmy się z przygniatającego wrażenia. Mnie pomogło kilka udanych interwencji i tylko starałem się jak najlepiej wywiązać ze swojej roli.
Powiedział, że dumą napawa go fakt, że słynny Pele, mimo kilkakrotnych prób, nie potrafił zmusić go do kapitulacji. – Raz strzelił bramkę, ale po faulu na mnie i sędzia jej nie uznał. O moich pojedynkach z Pele pisała na drugi dzień brazylijska prasa – poinformował.
– Jedną z dwóch bramek zdobył Garrincha, uznawany do dziś za jednego z najwybitniejszych piłkarskich dryblerów. Zwodem położył mnie i strzelił z 11 metrów.
73-letni obecnie Szeja odczuwa czasami dolegliwości będące konsekwencją piłkarskiej kariery. – Systematycznie leczę w sanatoriach nogi i biodro. Na początku września wyjadę w tym celu do Świnoujścia – zaznaczył.
Najdłużej jako ligowiec występował w Górniku Thorez, przemianowanym później na Zagłębie Wałbrzych, z którym w 1971 roku zajął 3. miejsce w I Iidze i występował w rozgrywkach Pucharu UEFA. W reprezentacji zagrał 15 razy, po raz pierwszy 24 października 1965 roku w Szczecinie w wygranym 7:0 meczu z Finlandią.
Marian Szeja często wraca pamięcią do meczu z Anglią w Liverpoolu  zremisowanego 1:1, z RFN w Hamburgu  (0:0) oraz do wygranego 2:1 spotkania z Hiszpanią w Gijon. W każdym z nich należał do wyróżniających się zawodników.
W 1972 roku pojechał na igrzyska do Monachium, ale chociaż walnie przyczynił się do awansu reprezentacji, nie wystąpił w turnieju mimo obietnic trenera Kazimierza Górskiego. W 2007 roku odebrał replikę złotego medalu olimpijskiego.
Andrzej Basiński
 
Na zdjęciu: Szeja często wspomina mecze w reprezentacji Polski.

REKLAMA

REKLAMA

Archiwalne posty