https://db2010.pl Tygodnik DB2010 GAZETA AGLOMERACJI WAŁBRZYSKIEJ

Bezsilny krzyk dublerów

 
andrzej-basinski
 
 
 
 
 
 
 
 
Zdecydowanie podtrzymuję wyrażoną wcześniej opinię, że nie mamy prezydenta wszystkich Polaków. Nie jest też moim, więc – jak wspomniałem – nadal będę go określał tylko jako A.Dudę. Uważam, że na najwyższym urzędzie w państwie, jak głosi konstytucja, mamy wakat. Zresztą, człowiek zgłaszający przed dwoma laty dumną deklarację, pojął przykrą prawdę i przyznał w jednym z wywiadów, że nie da się być reprezentantem wszystkich współobywateli. W kontekście wcześniejszych zapewnień nie świadczy to dobrze o A. Dudzie, gdyż należy się codziennie starać o szacunek jak największej liczby wyborców, a on za szybko zrejterował. Ale tu chodzi jeszcze o coś innego, o to, co decyduje o jego zupełnym niedopasowaniu do wysokiej funkcji. Wypełnienie jej wyrazistą, obiektywną i budzącą szacunek osobowością, uniemożliwia kompletne podporządkowanie się A. Dudy poleceniom i sugestiom płynącym z ul. Nowogrodzkiej oraz poniżająca czołobitność przed szefem PiS, którego określiłem mianem Karbowego.
O A. Dudzie pisałem stosunkowo niedawno, ale trudno nie odnieść się do jego ostatnich występów, przez które systematycznie zapada się w politycznym niebycie i traci resztki powagi.
„Prezydent notariuszem rządu? Ja takiej prezydenturze mówię nie!” – to jego słowa z kampanii prezydenckiej. Oczywiście wykrzyczane. Zaprzecza im od początku, czyniąc ze swojego urzędu szopkę, podpisując wzbudzające powszechne protesty ustawy o każdej porze dnia i nocy. Jest na każde wezwanie Karbowego. No i jak z tym wyglądasz A. Dudo? Gdzie są twoje zapowiedzi?
Wracam do jego krzyku. Nienaturalne, wiecowe podnoszenie głosu w kontakcie ze słuchaczami, staje się już trudne do zniesienia, bo zwykle towarzyszy słowom obraźliwym, mówiącym np. o „jazgocie” obywateli lub o ich dążeniu do powrotu „ojczyzny dojnej”. Prezydent upokarzający elektorat, to jakieś kuriozum, ewenement na skalę światową, chodzący wstyd. Prezydent krzyczący, to ponura groteska. Może gryzie go sumienie, odreagowuje i chce zakrzyczeć drwiny z konstytucji? A powinien zaszyć się po nich w mysią dziurę. Niedawno A. Duda pokrzyczał sobie znowu, tym razem o nowej ustawie zasadniczej z okazji jej święta. Bez jakiegokolwiek sensu. I z bezwstydem, bo nie szanuje dokumentu, którego miał być strażnikiem.

  1. Duda krzycząc z wyżyn, co pewien czas zaciska usta i unosi brodę. Kogoś mi to przypomina… Ale tylko na tyle go stać.

Pokrzykuje, między postękiwaniami, także pani z broszką. Zwłaszcza w obecności Karbowego. Tak zaznaczają swoją obecność ludzie sprowadzeni do parteru, zakompleksieni tą świadomością, ale jednocześnie pragnący za wszelką cenę przypodobać się swojemu guru. Bez wyraźnej potrzeby krzyczą zwykle nie autentyczni przywódcy, a ich dublerzy i nieudolni naśladowcy.
Klepanka o zdrajcach, to już obsesja obozu rządzącego, nowa jednostka chorobowa. Klepie o niej Karbowy, więc A. Duda uznał, że jest to i jego bezwzględnym obowiązkiem. Więc wziął się w sposób oburzający za dzieci i wnuków wywodzących się od ojców i dziadków z tzw. (bardzo nie lubię tego określenia) Peerelu. Ich potomkowie, jako zdrajcy genetyczni, kontynuują, zdaniem A. Dudy, w nowej po 1989 r. rzeczywistości zdradziecki i szkodzący ojczyźnie proceder. Kolejne jaskrawe zaprzeczenie posłannictwu, jakiemu powinien być wierny ojciec narodu. Wstydliwy pokaz zacietrzewienia, o którym (mam mimo wszystko taką nadzieję) pisać będą autorzy szkolnych podręczników historii.
Żeby mi nie zarzucono, że się czepiam, przytoczę kilka wymownych fragmentów tekstu „Zjazd prezydenta” autorstwa Renaty Grochal z „Newsweeka”:
(…) „Powiedziałem prezydentowi wprost, że mógł być przezydentem wszystkich Polaków, ale wybrał bycie marionetką Jarosława Kaczyńskiego – twierdził w jednym z wywiadów prof. Jan Zimmermann, promotor pracy doktorskiej Andrzeja Dudy. I dodał: – On ma taki charakter, że kiedy przyjdzie mu o czymś rozstrzygać, woli komuś ustąpić, nie chce lub nie umie wiązać się z odpowiedzialnością. Czy ktoś taki może być prezydentem? Dobrym prezydentem? Nie.
Andrzej Duda gra rolę napisaną przez prezesa: rolę prezydenta, który nawet nie stwarza pozorów, że chce przeciąć partyjna pępowinę. Przeciwnie, w sposób ostentacyjny okazuje poparcie dla PiS, bo prezes zrobił go głową państwa – mówi prawicowy polityk”.
(…) „abdykował w dwóch dziedzinach kluczowych dla funkcji prezydenta: w polityce zagranicznej i obronności”.
(…) „Wojskowi liczyli, że w sytuacji, gdy Macierewicz stoi na czele MON, prezydent będzie piorunochronem, ale on oddał całkowicie pole walki. Żołnierze nazywają go galaretą bez charakteru – opowiada osoba związana z wojskiem”.
(…) „Od stałych znajomych przestał odbierać telefony i e-maile. Prof. Zimmermann w wywiadzie w „Dzienniku Polskim” przyznał, że prezydent unika z nim kontaktu. „Chciałbym, ale on najpewniej nie, bo chyba zablokował mój numer telefonu. Ilekroć dzwonię do niego, telefon jest zajęty”. Dodał, że namawiał prezydenta, aby wziął się w garść i przeciwstawił, bo inaczej przejdzie do historii jako „bezwolny prezydent Polski”.
(…) „Koleżanka Dudy z harcerstwa dodaje: – Andrzej? Gdyby trzeba było stać cały czas na baczność, to on by stał”.
(…) „Polityk ze ścisłych władz PiS, zapytany przez „Newsweek”, dlaczego w rozgrywce o stanowisko szefa Rady Europejskiej prezydent nie zabiera głosu, odpowiada z ironią: – Jak to? Przecież widziałem, że przyszedł dać oscypki Jarosławowi Kaczyńskiemu. O sorry, to nie był film dokumentalny, tylko „Ucho prezesa”.
(…) „Nawet w partii rządzącej panuje przekonanie, że prezydent bardzo polubił blichtr władzy: pałacyk w Wiśle i zakrapiane winem kolacje oraz ochronę BOR. Jako anegdotę powtarza się, że w pierwszych tygodniach sprawowania urzędu opowiadał, że nie musi już sam ciągnąć swojej walizki, jak wtedy, gdy był europosłem. – A teraz pozwala, aby kolumna wioząca go do Zakopanego łamała przepisy, spychała inne auta z jezdni”.
(…) „Gdy został wybrany na prezydenta, deputowani w Parlamencie Europejskim pytali mnie: a który to był ten Duda? Bo nikt go nie pamiętał – mówi europosłanka PO Róża Thun i dodaje: Dziś Polacy mogą zapytać tak samo. A gdzie ten Duda? Istotą jego prezydentury jest kompletna nieistotność. Państwo straciło głowę”. Tyle „Newsweek”.
Na koniec o wydarzeniu, które wzbudza mój niepokój i niesmak. Otóż w Białej Podlaskiej odsłonięto pomnik Lecha Kaczyńskiego i jego żony Marii. Obecny na uroczystości brat byłego prezydenta stwierdził, że każdy polski patriota powinien być za tym, by podobne pomniki powstawały w innych miastach. To jakaś aberracja! Bezmyślny owczy pęd. Wysyp monumentów człowieka, który nie zapisał się niczym szczególnym, to kolejna kpina z inteligencji i rozsądku obywateli, dowód szkodliwej prywaty kogoś, kto i bez tego już wiele zrobił, by podzielić Polaków. Czy jesteśmy Koreą Północną, albo jakimś prymitywnym Bantustanem, by podejmować się takich żałosnych i żenujących przedsięwzięć, wielbiących różnych Ukochanych Przywódców?! Z czasem przerodziłyby się one w taśmową produkcję potworków przypominających krasnale ogrodowe, jak to było w przypadku „pomników” papieża Jana Pawła II, które w znacznej części nie są wyrazem czci, a tylko ośmieszają Ojca Świętego. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że wezwanie Karbowego, który, jak widać, nie zdaje sobie sprawy, że robi wielką szkodę zmarłemu bratu, spotka się z szerokim odzewem licznych lizusów i bezmyślnych jego potakiwaczy. Być może, również w Wałbrzychu, a także w innych miastach naszego rejonu. Zgroza… Mogę tylko powiedzieć: „uchowaj Boże!”, ale obawiam się, że nie mam tam na górze odpowiedniej siły przebicia…
Andrzej Basiński

REKLAMA

REKLAMA

Archiwalne posty