https://db2010.pl Tygodnik DB2010 GAZETA AGLOMERACJI WAŁBRZYSKIEJ

Myślę, więc jestem!

SONY DSC

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Tak sobie myślę w chwili skupienia, choć nie zdarza mi się to zbyt często, że najprostsze, najbardziej wydawałoby się zrozumiałe, niepodważalne prawdy budzą wiele niejasności i zwątpienia jeśli spróbujemy je przeanalizować od nowa. Na ogół wszystko co robię i piszę, odbywa się w biegu, jest skutkiem zdobytej wiedzy i przyzwyczajeń, odbywa się w ramach nawyków wyrobionych od dziecka. Rzadko mam chwilę by pomyśleć nad tym wszystkim bardziej głęboko. Świat w mojej świadomości jest jasny i w miarę dobrze ułożony. Wiem co jest dobre, a co złe, co mogę, a czego nie mogę, co powinienem, a czego nie wolno mi uczynić, co mi pomaga, a co może zaszkodzić mojemu zdrowiu.
Ale jest jeden szkopuł. Czy myślenie jest dobrym sposobem na wzmocnienie pozytywnego stosunku do życia? A może wręcz odwrotnie? Lepiej nie myśleć, by nie popadać w zwątpienie?
Pomyślałem sobie, że świat jest jednak zbudowany na zasadach absurdalnych. By żyć, człowiek potrzebuje tego co najogólniej można nazwać wytworem jego pracy fizycznej, czyli produktu. Mieści się w tym to wszystko, co nazwiemy żywnością oraz to, co pozwala nam zaspokoić naturalne potrzeby cywilizacyjne. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że społeczność na świecie dzieli na dwie części: tych co produkują, a co najogólniej odbywa się w drodze fizycznej pracy i tych co – jak to się zwykło nazywać – pracują umysłowo. Inaczej mówiąc: na wytwórców i eksploratorów wytwórczości. Ci co pracują fizycznie, zwani często „robolami”, są… fundamentem rozwoju i dobrobytu, oni tylko i wyłącznie tworzą dochód narodowy, a ci co pracują umysłowo są tylko i wyłącznie konsumentami wypracowanych fizycznie, rękami robotników, rzemieślników i chłopów dóbr. Pozwalają one im żyć, najczęściej na poziomie, o którym tzw. klasie producentów nawet się nie śniło.
Zaznaczam, nie jestem marksistą. O wiekopomnych dziełach Marksa, Engelsa, Lenina słyszałem tylko w szkole. Nie znam od podstaw ich nauki i wcale nie jest mi ona potrzebna, by zdać sobie sprawę z absurdalności tego świata. Najprościej mówiąc absurd ten polega na tym, że połowa, a może nawet mniej niż połowa społeczności na tym świecie pracując fizycznie produkuje to co jest niezbędne do życia, a pozostała część pełnymi garściami korzysta z ich wysiłku, uzurpując sobie prawo do najdalej idących przywilejów, do sprawowania władzy, do niewyobrażalnych dochodów i zaszczytów.
Rozumiem, że dla porządku w organizacji życia społecznego potrzebni są tzw. pracownicy umysłowi. Nie będę wymieniał ich wszystkich, ale są to prawnicy, lekarze, nauczyciele, urzędnicy, żołnierze, policjanci dziennikarze, ludzie kultury i można by tak jeszcze więcej wymieniać, przy czym byłaby to lista dość obszerna. Osobne miejsce zajmują uprzywilejowane szczególnie, doskonale zorganizowane grupy religijne mężczyzn, którzy powołując się na pisma święte, z którym mają najczęściej niewiele wspólnego, żerując na otumanianiu prostych ludzi, urządzili sobie życie w luksusie.
Okazuje się, że ci co produkują, są w naszej rzeczywistości niczym, tzw. ciemną masą. Można im wmówić, że coś znaczą, tak jak to miało miejsce w PRL-u, a ci co pokończyli szkoły, zdobyli tytuły naukowe lub duchowne, albo znaleźli się we władzach państwowych lub lokalnych, jednym słowem pracownicy umysłowi bez zmrużenia oka, w pełnym przekonaniu, że im się to należy, że oni są kimś wyjątkowym, pełnymi rękami czerpią korzyści z istniejącego układu organizacji życia społecznego.
Nie jestem rewolucjonistą, nie mam zamiaru namawiać moich Czytelników do pójścia na barykady. Jestem pacyfistą. Uważam, że najwięcej można osiągnąć drogą ewolucyjnych przemian w świadomości. Oczywiście, śni mi się czas, kiedy rzekomi dostojnicy z kręgu najwyższych władz państwowych, urzędowych, naukowych i religijnych skłonią się przed prostym człowiekiem i podejmią jego dłoń, by ją z należnym szacunkiem ucałować. Wiem że mnie, któremu już pozostało niewiele lat, nie uda się tego doczekać…
Stanisław Michalik
 
P.S. Osobiście, jako nauczyciel, mieszczę się w klasie pracowników umysłowych, ale wywodzę się ze wsi, praca fizyczna nie jest mi obcą, często bywała konieczną ze względów materialnych, może dlatego dla ludzi pracy żywię głęboki szacunek.

REKLAMA

REKLAMA

Archiwalne posty