https://db2010.pl Tygodnik DB2010 GAZETA AGLOMERACJI WAŁBRZYSKIEJ

Piekło


 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Głęboko współczuję nie tylko moim potomkom, ale w ogóle przyszłym pokoleniom. Daję wiarę naukowcom w ich tezy o globalnym ociepleniu, które ma systematycznie postępować, czemu ludzkość jest winna przede wszystkim nie panując nad działalnością przemysłu. Ma być coraz cieplej, co dla mnie, po doświadczeniach ostatnich lat, zapowiada koszmar. Upały stanowiły już kiedyś temat mojego felietonu, wracam do niego, gdyż problem nabrzmiewa, a wielu nie ma na to żadnego wpływu. Można zatem uznać podobne teksty jako bezproduktywne biadolenie, dopóki wielcy tego świata nie wezmą się ostro do roboty. Póki co, osobom o podobnych do moich przemyśleniach, pozostaje satysfakcja przynależności do pewnej wspólnoty. Pobiadolmy więc.
Prezenterom telewizyjnych prognoz pogody odmawiam wyczucia społecznych odczuć, a nawet posądzam ich o zwykłą głupotę. Wychodzi na wizję pan lub pani i przy mapie zaczyna się zachowywać jak sprawozdawca meczu piłkarskiego, wyrzucając z siebie słowa ze wzrastającą szybkością i egzaltacją. „Jutro przewidujemy na znacznym obszarze kraju temperaturę trzydzieści jeden stopni Celsjusza! Jeszcze goręcej będzie pojutrze! Słupek rtęci podskoczy do trzydziestu trzech stopni!! Na tym nie koniec! Za trzy dni spodziewajmy się trzydziestu pięciu, a nawet trzydziestu sześciu stopni!! Nie przewidujemy rychłego ochłodzenia, a wysokie temperatury mogą u nas zagościć nawet na dwa-trzy tygodnie!!! Możliwe, że padnie krajowy rekord ciepła!!!”. Słowa te padają okraszone iście szatańskim, szerokim uśmiechem, który jakoby ma odpowiadać społecznemu zapotrzebowaniu na podobne wakacyjno-urlopowe wieści. Prezenterzy wyobrażają sobie widocznie, że w takich momentach wszyscy odbiorcy prognozy pogody szaleją ze szczęścia i rzucają się swoim bliskim na szyję. Swoim zachowaniem dają dowód, że zupełnie nie dociera do nich świadomość, że miliony (tak!) współobywateli mają w tym samym momencie ochotę rwać sobie włosy z głowy. Dla wielu z nich wysokie temperatury oznaczają prawdopodobieństwo różnego rodzaju przykrych dolegliwości, zagrożenia zdrowia, a nawet życia oraz perspektywę długiego okresu przebywania w pomieszczeniach z namiastką klimatyzacji, z zasłoniętymi oknami i stałego chłodzenia się najróżniejszymi sposobami, co przekłada się na cierpienia o charakterze moralnym. Dla takich osób upały to przekleństwo i także ich odczucia należy brać pod uwagę podczas np. prezentacji pogodowych prognoz.
Oczywiście, podobne oceny nie odbierają prawa, zwłaszcza młodym ludziom, demonstrowania wszem i wobec euforii z powodu ataku upałów oraz tym, którzy pokrzykują z ekranów telewizorów: „Tak ma być! Czekamy na jeszcze większe gorąco!”, chociaż moim zdaniem brzmi to trochę idiotycznie, chyba dlatego, że podczas „pięćdziesiątki” w słońcu mózgi zaczynają się lasować. No cóż, osobiście nie cierpię upałów oraz słonecznego piekła, gdy akurat nie mam możliwości przemieszczenia się nad Bałtyk (a tam jeszcze sinice!) i pewne demonstracje mogą mnie (i naprawdę wielu innych) nielicho wkurzać. Z ogromną tęsknotą czekam na temperatury zbliżone do normalnych. Czasy i bez tego mamy gorące.
Andrzej Basiński
 
***
Redakcja nie odpowiada za przedstawione dane, opinie i stwierdzenia, które stanowią wyraz osobistej wiedzy i poglądów autora. Treści zawarte w felietonie nie odzwierciedlają poglądów i opinii redakcji.

REKLAMA

REKLAMA

Archiwalne posty